Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moje życie rewolucjonisty

Barbara Szczepuła
Lech Wałęsa nie chce tworzyć nowej partii. Ale zapowiada, że wesprze liczne komitety poparcia, które powstają w kraju
Lech Wałęsa nie chce tworzyć nowej partii. Ale zapowiada, że wesprze liczne komitety poparcia, które powstają w kraju Fot. Adam Warżawa
Ta książka powstała na polityczne zamówienie. Na zamówienie Kaczyńskich. Zawsze byli przeciwko mnie. Na początku o tym nie wiedziałem, ale teraz widzę jasno, że tak było - mówi Lech Wałęsa w wywiadzie dla Polski Dziennika Bałtyckiego

Ledwie udało mi się do Pana dopchać, przed gabinetem ludzie czekają w kolejce, by zapewnić Pana o swojej solidarności. Podnosi to Pana na duchu?
Pewnie, bo czuję, że nie jestem sam. Chciałbym jednak, by to nie było tylko poparcie dla Wałęsy, ale żeby wynikło z tego jakieś dobro dla kraju, dla młodego pokolenia? Żeby nie fałszować historii, owszem, pisać o momentach trudnych, ale mówić prawdę.

A może z tych komitetów solidarności powstanie jakiś ruch, może partia polityczna z Panem na czele?
O nie, ja na czele partii nie stanę, już się dość w życiu naszarpałem! Mam swoje lata i wszczepiony rozrusznik serca. Ale jestem patriotą i zawsze przyklasnę każdej dobrej dla kraju inicjatywie. Pomogę. Sam jednak niczego nie będę ciągnął.

Jak ta Pańska pomoc mogłaby wyglądać?
Zastanowię się, gdy zobaczę mądre działanie. To będzie honorowe poparcie, nie bezpośrednia aktywność. Partii, której poglądy są mi bliskie, chętnie pomogę. Możliwości mam, widzi pani, ile ekip telewizyjnych z całego świata czeka w korytarzu, by porozmawiać?

Książka Cenckiewicza i Gontarczyka, która wywołała tak ostrą ogólnokrajową dyskusję, boli?
Nie, choć jest mi przykro. Książka jest tendencyjna, to paszkwil po prostu. Mam wielkie dzieła za sobą, dokonania dobre i mniej dobre, jak każdy człowiek. Teraz znów ktoś powołuje się na "taśmy prawdy", które jakoby miał Bogdan Borusewicz. Okazuje się, że na tych taśmach nic nie ma, ale szum powstaje?

Czytał Pan książkę?
Nie, bo wbrew temu, co mówi na przykład Krzysztof Wyszkowski, nie dostałem jej. Bezczelnie kłamie. Kłamią także autorzy, gdy mówią, że chcieli ze mną rozmawiać. Jeśli w takim szczególe kłamią, to jak w ogóle można im wierzyć. Zresztą tak naprawdę rzetelna i wyczerpująca książka o moim życiu jeszcze nie powstała. Moje życie to życie rewolucjonisty. Są w nim i kryminały, i romanse?

To proszę coś opowiedzieć. O romansach na przykład.
To oczywiście żart, chciałem podkreślić, że mój życiorys jest niesłychanie barwny. Ktoś niedawno powiedział, że byłem zbyt odważny, może nawet mało rozsądny. Zgadzam się z tą opinią. Ta moja odwaga mogła nawet wydawać się podejrzana. Teraz niektórzy mówią: no nie, sam nie mógł tego wszystkiego zrobić, na kogoś musiał liczyć. Wiele spraw wymaga jeszcze wyjaśnienia i opisania. Powiem tak: jestem zadowolony, że ta książka ukazała się teraz, gdy jeszcze żyję, bo mogę skorygować nieścisłości, zaprzeczyć ewidentnym nieprawdom. Po mojej śmierci nie byłoby to już możliwe, każdy mógłby pisać o mnie dowolne głupstwo. I dlatego z jednej strony jestem wściekły na autorów tej publikacji, a z drugiej nie. Zaczęli opisywać moje życie od najtrudniejszego momentu.

Ten najtrudniejszy moment to Grudzień ?70 i lata następne?
W grudniu 1970 roku byłem młody i niedoświadczony. Zderzenie z systemem było brutalne. Najpierw masakra na ulicach, później ścieżki zdrowia, zastraszanie i inne rzeczy. Bezpiece łatwo było potem podrobić dokumenty na mój temat. A podrabiali - jak sądzę - wtedy, gdy zaczęło się mówić, że mam otrzymać Pokojową Nagrodę Nobla. No i spreparowali coś, być może, a zrobili to dobrze, bo mieli fachowców.

Jednak sam Pan mówi w książce Drzycimskiego i Kinaszewskiego, że coś Pan podpisał. Gdyby Pan powiedział potem: No trudno, byłem młody i niedoświadczony, esbecy mnie podeszli, to wszyscy by Panu wybaczyli.
Gdyby tak było, tobym to powiedział. Gdy pisaliśmy tę książkę, mówiłem o tym, że w ogóle te moje rozmowy z bezpieką były niepotrzebne. Należało wtedy udawać chorego, nie stawiać się na wezwania, ale to był rok 1970, czarna peerelowska noc, skąd ja, prosty robotnik, miałem wiedzieć, jak się zachować, jakie mam prawa. Że na przykład mogę nie podpisywać zeznań. Potem, w drugiej połowie lat siedemdziesiątych, ludzie działający w opozycji już to wiedzieli, ja też. Więc mówiłem wtedy o podpisywaniu w tym właśnie znaczeniu.

A co z niszczeniem dokumentów, gdy był Pan prezydentem?
Bzdura. Mój błąd polega na tym, że gdy otrzymałem te papiery, to nie sprawdziłem dokładnie, co dostaję, i nie odhaczyłem każdego. Gdybym coś zniszczył, tobym nie lakował koperty! Nie jestem samobójcą. Może celowo ktoś z grupy Macierewicza coś tam w tych papierach pogmerał? Gdy pani przeczyta ten spis dokumentów, zobaczy pani , że nie miałem żadnego interesu w ich rzekomym niszczeniu.

Książka powstała na polityczne zamówienie?
Tak jest. Na zamówienie Kaczyńskich. Zawsze byli przeciwko mnie. Na początku o tym nie wiedziałem, ale teraz widzę jasno, że tak było.

TVP wyemitowała niedawno film "TW Bolek". Czy będzie Pan skarżył telewizję?
Radziłem się prawników, czy warto. Nie wiem jeszcze, co zrobię. Nie chcę robić autorom filmu reklamy, tak jak w sumie rozreklamowaliśmy wszyscy książkę Cenckiewicza i Gontarczyka. Dużo na tym zarobią, a nie zasługują na to moim zdaniem.

Widział Pan ten film?
Nie, bo byłem wtedy w podróży, ale wiem, o co chodzi. Reżyser Grzegorz Braun to człowiek Macierewicza. Być może będzie przeciw niemu pozew, drugi w kolejce.

Drugi po kim?
Po Wyszkowskim. Ale jeszcze prawnicy się naradzają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki