Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cała Polska wspiera Kubusia Walkowiaka, małego pacjenta gdańskiego szpitala

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Po zmianie opatrunku Kubuś nie chciał się ubierać, jeść ani spacerować po szpitalnym korytarzu.  Bardzo tęskni za domem i starszymi braćmi - Kamilem i Dawidem
Po zmianie opatrunku Kubuś nie chciał się ubierać, jeść ani spacerować po szpitalnym korytarzu. Bardzo tęskni za domem i starszymi braćmi - Kamilem i Dawidem
Ludzie z całego kraju wspierają małego pacjenta gdańskiej Kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży. Chłopczyk myśli tylko o powrocie do domu, ale tego marzenia nikt nie jest w stanie spełnić.

Słowa otuchy, życzenia szybkiego powrotu do zdrowia, dowody sympatii, solidarności, podziwu. Na kartkach ze Świętym Mikołajem i własnoręcznie wykonanymi rysunkami. Kreślone równym pismem, jak i koślawymi literkami. Od równolatków Kubusia z całego Pomorza. Od uczniów szkół podstawowych, m.in. z Poznania, Katowic, Nowej Soli, Szczecina, Piły i Gorzowa. Od osób dorosłych - studentów, nauczycieli, pracowników banków, salonów samochodowych, lotników itd. Z Niemiec, Wielkiej Brytanii i Irlandii. Do tego góra prezentów, które z trudem już mieszczą się na sali, którą 7-letni Kubuś Walkowiak zajmuje wraz ze swoim tatą w gdańskim szpitalu od wielu tygodni.

Historia Kuby poruszyła ludzi dobrej woli

Opisana przez naszą gazetę historia chłopczyka, któremu 20 listopada lekarze z Kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży w Szpitalu im. Mikołaja Kopernika amputowali rękę poruszyła tysiące naszych Czytelników. Umieszczona na naszych internetowych portalach dotarła do najdalszych zakątków Polski i poza jej granice.

Czytaj także: Mikołajowie ustawiali się w kolejce do chorego Kubusia w szpitalu w Gdańsku [ZDJĘCIA]

Zmobilizowała do pomocy instytucje, firmy i osoby prywatne. Jakby tego było mało, wiele osób deklarowało pomoc finansową na dalsze leczenie i rehabilitację Kubusia, zgłaszało chęć przekazania na ten cel jednego procenta. Prosiło o podanie numeru bankowego konta, zastrzegając sobie przy tym anonimowość.

Do tego dzień w dzień dziesiątki e-maili od Państwa w naszych redakcyjnych skrzynkach. Serdecznych, współczujących, oferujących pomoc. Staraliśmy się wszystkie Państwa prośby spełnić. Dziś podajemy jeszcze numer konta Fundacji Dzieciom "Zdążyć z pomocą", która objęła opiekę nad chłopcem.

Muszą sobie radzić, a każdy dzień to walka

Do kliniki w Gdańsku Kubuś przyjechał z Krzyża Wielkopolskiego, małej miejscowości pod Poznaniem, 12 października. Rok wcześniej zmarła mu na raka mama. Miała na imię Ania i zaledwie 29 lat. Osierociła troje dzieci. Oprócz Kubusia - jego dwóch starszych braci - Dawida i Kamila.

- Przez jakiś czas po śmierci Ani nie byłem w stanie się pozbierać - przyznaje Jarosław Walkowiak. - Ten cios od losu był nie do udźwignięcia. Do tego odpowiedzialność za los trójki dzieci, w tym ciężko chorego Kubusia.

Pan Jarosław zdecydował się stawić temu czoła i walczyć o zdrowie syna. Podzielili między siebie obowiązki. Chłopcy dbają o porządek w swoich szafkach, on wziął na siebie większe sprzątanie, w tym podłogi. Normalnie pierze i gotuje. Przedtem pracował jako pomocnik brukarza, potem był w wojsku, teraz, z powodu choroby syna, są na garnuszku ZUS. Nie jest im lekko, ale się nie skarżą. Za okazane im serce i pomoc gorąco wszystkim dziękują.

Pierwotnie mieli wrócić do domu tuż po 7 grudnia. Nic z tego jednak nie wyszło, miejsce po amputacji ręki nie chciało się goić. Podczas zmiany opatrunku okazało się, że przeszczep skóry, którym zakryta była rana, się nie przyjął.

Potrzebna była kolejna operacja. Tym razem chirurdzy musieli pobrać do przeszczepu skórę z główki Kubusia. Chore miejsce zabezpieczyli dodatkowo opatrunkiem próżniowym, by szybciej się goiło. Doktora Wyrzykowskiego martwi też pozostałość naczyniaka, której nie dało się usunąć z klatki piersiowej chłopca.

W piątek, po raz kolejny, Kubuś miał zmieniany opatrunek. Gdy znieczulenie przestało działać, nie chciał się ubierać ani jeść. Nie chciał się ruszać, tylko siedział na szpitalnym łóżku. Przestały go cieszyć zabawki, przy sobie miał tylko starego misia i mały samochodzik. Jedyne, czego chciał - to wrócić do domu.

- Kubuś jest już bardzo zmęczony, w szpitalu jesteśmy już ponad dwa miesiące - tłumaczy jego tata Jarosław.
Dla zdrowia Kuby muszą jeszcze trochę wytrzymać.

Potrzebne wsparcie na dalsze leczenie i rehabilitację

Możesz wpłacić pieniądze
Na liczne prośby naszych Czytelników podajemy numer konta instytucji, która utworzyła subkonto dla Kubusia. Pełna nazwa tej fundacji brzmi Fundacja Dzieciom ,,Zdążyć z Pomocą", Warszawa,
ul. Łomiańska 5.
Konto Kubusia
Bank BPH SA 61 1060 0076 0000 3310 0018 2660 (darowizny w ramach zbiórki publicznej). W tytule przelewu dane: 22520
Walkowiak Jakub

Chcąc przekazać 1 procent podatku, należy podać KRS: 00000379041, a w celu
szczegółowym wpisać:
22520 Walkowiak Jakub.

[email protected]

O historii małego Kubusia Walkowiaka przeczytaj więcej w Magazynie Weekend w sobotnim wydaniu Dziennika Bałtyckiego z dnia 21 grudnia 2013 r.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki