18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Burza mózgów w domu seniora. REPORTAŻ o mieszkańcach Centrum Pomocowego im. Jana Pawła II [ZDJĘCIA]

Irena Łaszyn
Można tu spotkać 98-latkę, która rozwiązuje umysłowe szarady, księdza zaczytanego w książce Małgorzaty Tusk i niewierzącego projektanta gdańskiego meczetu. Na miejsce w domu pomocy społecznej Caritas czeka się przynajmniej półtora roku. Niektórzy usiłują więc zarezerwować je sobie z wyprzedzeniem, jeszcze przed emeryturą.

Burza mózgów odbywa się we wtorki i czwartki. Przy stole sześć-osiem osób, skupionych na zadaniach. Psycholog Wioletta Pacak czyta tekst, potem formułuje pytania, grupa odpowiada na kartkach. Pani Halina jest najszybsza, choć pisze na wyczucie, po omacku.
- Od kilku lat nie widzę - uśmiecha się rozbrajająco. - Ale pamięć mam dobrą i "czytam", nie patrząc na te bazgroły.
- Jaka jest średnia wieku w grupie?
- Duża, na pewno osiemdziesiąt plus - przyznają zgodnie seniorzy.

A pani Halina precyzuje, że ona tę średnią zawyża. Ma już 98 lat. Kiedyś mieszkała w Lublinie, była prawnikiem, uniwersytet skończyła jeszcze przed wojną. Od 2010 roku, gdy zachorowała, przebywa w Centrum Pomocowym Caritas im. Jana Pawła II na gdańskim Przymorzu. Rodzina mieszka w Sopocie, dlatego zabiegała o miejsce w jakiejś trójmiejskiej placówce. Tę wybrała nieprzypadkowo, z uwagi na standard. Nie wszędzie są pojedyncze pokoje i takie luksusowe warunki.

Pani psycholog proponuje kolejne zadanie, takie na rozgrzewkę. Na tablicy pojawia się słowo niespodzianka, teraz trzeba wymyślić jak najwięcej słów z liter, które składają się na wyraz.

- Aida, siad, kod, kosa, sanna, sanki, nakaz, znak, zanik, ikona, poza, szpik, okaz - podpowiadają seniorzy.

Pada 75 propozycji. I gdy już się wydaje, że więcej nikt niczego nie wymyśli, pani Halina wynajduje kolejne możliwości. Nie widzi tych zapisanych, ale dokładnie wie, które są na tablicy, a których jeszcze nie ma. - Siennik, szopka! - wykrzykuje.
- Pani Halinka jest z nas najbystrzejsza i ma najlepszą pamięć - zauważa szarmancko któryś z mężczyzn.
- Pamięć trzeba ćwiczyć, żeby się nie pogarszała - podkreśla pani psycholog. - Im szybciej zaczniemy trenować umysł, tym lepiej dla nas.

A pani Halina informuje, że rozpracowywali już portmonetkę i kawiarnię. Kiedyś z jednego banalnego wyrazu utworzyli 104 nowe słowa!

Teraz praca domowa, wykreślanka. Trzeba znaleźć 11 zwierząt egzotycznych, a z liter, które nie zostały wykreślone - ułożyć hasło. "Witajcie w dżungli!" - ktoś wyjawia.

Zamknąć drzwi

Lubią szarady, krzyżówki i inne ćwiczenia umysłowe. Kiedyś też lubili takie zabawy, ale nie mieli na nie czasu. Teraz czasu mają pod dostatkiem. Byle zdrowie dopisywało.
- Nie sądziłam, że przeżyję wszystkie moje koleżanki z klasy maturalnej - mówi pani Halina. - Parę dni temu odeszła ostatnia z 27. A ja, taki sucharek, wciąż się trzymam. Ktoś to widocznie gdzieś zapisał i tak ma być.
- Za czym najbardziej pani tęskni?
- Za Lublinem. Ja tam mieszkałam 95 lat!
Obok pani Haliny, lat 98, siedzi pani Maria, lat 88, potem - pani Wanda, lat 74 i Elżbieta, lat 88, dalej - pan Stefan, lat 75 i pan Maciej, lat 80.
- To jeszcze dzieci - mówi o kolegach pani Halina.

Recepta na dobre życie? Każdy ma swoją. Niekiedy to tylko teoria. Ale pani Maria zawsze starała się być konsekwentna.
- Najważniejsze, to umieć zamknąć za sobą drzwi - twierdzi. - Nie rozpamiętywać, nie roztrząsać, nie gdybać. Co było, to było, trzeba zapomnieć, wyjść i zacząć od nowa.

Pani Maria była sanitariuszką w Powstaniu Warszawskim, podczas epidemii tyfusu pracowała w szpitalu zakaźnym, w wieku 48 lat skończyła pedagogikę na Uniwersytecie Gdańskim. A teraz jest w tym domu, bo zamknęła kolejne drzwi. Ostatnio pani Maria została laureatką konkursu ortograficznego, a pani Elżbieta - recytatorskiego. Grunt to znaleźć nowe możliwości.
Pani Wanda kiedyś była sekretarką, pisała na maszynie tak biegle, że w ogóle nie patrzyła na klawiaturę. Nie wszystko jej jednak wyszło. W Polsce została samiuteńka, bo bliscy rozproszyli się po całym świecie. Tutaj jest wygodnie, ale wciąż tęskni za dawnym mieszkaniem.
- Najważniejsza jest pogoda ducha i pozytywne nastawienie do ludzi - uważa pan Stefan.
- Mnie lekarze nauczyli, że trzeba lubić to, co jest - włącza się pan Maciej. - Jestem tutaj z wyboru i nadal cieszę się każdą chwilą. Sporo czytam, trochę piszę, także do naszej gazetki "Głos Seniora". Najbardziej jednak mi się podoba nasz klub, klub burzy mózgów.

Kiedyś było ich więcej, ale niektórzy odeszli. Nawet jedna poetka, bo poeci też idą do nieba.
"Stół z pięcioma nogami. Tomek kupił nowy rower. Delfiny śpią, unosząc się w wodzie na głębokości 50 centymetrów. Portugalczycy to łagodny naród…" - czyta pani psycholog. A potem pyta: Ile nóg ma stół? Jakim narodem są Portugalczycy? Kto kupił rower? Odpowiedzieć trzeba na piśmie.
- Zapomniałem, jakim narodem są Portugalczycy - martwi się pan Maciej. - Napisałem "nielicznym".

Choinki z gazet

Jedni zabrali ulubione meble, książki, obrazy, bibeloty. Zdarzył się nawet fortepian. Ale są też tacy, którzy zapakowali tylko zdjęcia.
- Ja wzięłam komputer i książkę, która odnalazła się po latach - wyjawia pani Maria. - Napisał ją mój ojciec Alojzy Trent, który tuż po wojnie meliorował Żuławy.

Każdy ma swoje fetysze. Na półkach - fotografie rodziców, dzieci, wnuków. Czasami - własne prace. Pani Janina, lat 89, dopiero tutaj odkryła talent plastyczny. Z kolorowych karteczek, misternie zwiniętych, tworzy różne konstrukcje przestrzenne, ale zajmuje się też innymi technikami. W kategorii Moje dzieło, w VIII wojewódzkim konkursie literacko-artystycznym Bursztynowym Szlakiem, zdobyła wyróżnienie za pracę wykonaną w gipsie.
- Nie lubię siedzieć bezczynnie - tłumaczy. - Zawsze byłam samodzielna, nawet włosy sama sobie strzygę. Mąż też taki był, dopóki nie zachorował na parkinsona.

W kawiarence, gdzie odbywają się zajęcia terapii zajęciowej, na półkach stoją malutkie choinki ze zwiniętych na wykałaczkach kawałków gazet. Na ścianach - rysunki.

Pani Anna, nazywana Marianem Opałką w spódnicy, tworzy piętnaście dziennie. Ulubiony motyw to wielobarwne pasy. Pani Monika, instruktorka, mówi, że to prace o charakterze architektonicznym, bardzo mocne. Pani Antonina, gdy była młodsza, rysowała portrety ze zdjęć, teraz preferuje kwiaty.

Projektował meczet

Marian Wszelaki był kiedyś znanym architektem. Nawet projektował gdański meczet.
- To było duże wyzwanie - przyznaje. - Zwłaszcza że obiekt zaplanowano malutki, ale z minaretem. Sztuka jednak została spełniona.
- Pamięta pan, w którym roku ten projekt powstał?
- Tego nie pamiętam. Ale pamiętam bardziej odległe dzieje. Na przykład "Krystynę, córkę Lavransa", którą kiedyś publikował w odcinkach "Dziennik Bałtycki". To było w 1946…

W każdym razie akt erekcyjny wmurowano w 1984 roku, budowę świątyni (zlokalizowanej sto metrów od powstającego w tym samym czasie katolickiego kościoła) ukończono sześć lat później. Był to trzeci meczet w Polsce, ale pierwszy murowany. Gdy po zamachach z 11 września 2001 roku stał się celem ataków, pan Marian odczuł ukłucie w sercu. Ostatnie podpalenie też mocno przeżył. Takich aktów wandalizmu nie rozumie. Jako twórca obiektu i jako człowiek. Sam jest niewierzący.
Ma 83 lata, porusza się na wózku. Kiedyś sporo podróżował, ale od kiedy mieszka w domu seniora, jego świat się skurczył do niedużego pokoju. Zastrzega, że to mu wystarcza.
- Nie potrzebuję kadzideł i wodotrysków - twierdzi.

Dobrze nastawiony

Ksiądz Jerzy Kownacki, który zajmuje mieszkanie piętro wyżej, od kadzideł nie stroni. Mimo siedemdziesięciu lat nadal żyje aktywnie. Jest kapelanem w Centrum Pomocowym Caritas, wykłada w gdańskim seminarium duchownym, prowadzi audycje w Radiu Plus. Jako autor książki "Na dobry dzień", dobrych rad udziela także na antenie. Tłumaczy rzeczy z pozoru oczywiste, na przykład - dlaczego warto się uśmiechać. Ci, którzy go znają, nazywają go księdzem dobrze nastawionym.

- Chodzi o wewnętrzne nastawienie - uściśla. - O to, żeby pogodnie patrzeć na świat i ludzi. Wybaczać. Być pożytecznym.
Pokój jest wypełniony książkami i rodzinnymi pamiątkami. Na ścianie - kolorowe zdjęcie z Janem Pawłem II i czarno-białe - z papieżem Pawłem VI. Na komodzie - nagrody.
- To z czasów, gdy byłem na topie - mówi przekornie. - Zostałem nawet Radiową Osobowością Roku Radia Gdańsk.
Na stole leżą dwie książki: "Flirtując z życiem", wywiad-rzeka z Danutą Stenką oraz "Między nami" Małgorzaty Tusk.
- Ksiądz czyta takie rzeczy?
- Ksiądz wszystko czyta. A Donald Tusk był kiedyś moim kolegą. Gdy powstał Kongres Liberalno-Demokratyczny, zostałem ich kapelanem, ku zgorszeniu niektórych księży.
- Nie boi się ksiądz do tego przyznawać? Premier nie jest na topie.
- Nie boję się.

W domu seniora ksiądz Kownacki mieszka od 14 lat.
- Od pierwszego dnia istnienia placówki - precyzuje. - Trafiłem tu na własną prośbę i bardzo jestem z tej decyzji zadowolony.
Ale generalnie uważa, że starość jest smutna. - Na dole, przy wejściu, jest takie duże okno. Nieraz widuję tam różnych ludzi. Siedzą na tych swoich wózkach i patrzą na ulicę. Przykro mi się wtedy robi.
Maria Bojkowska, opiekunka medyczna, zauważa, że te same osoby chętnie uczestniczą w różnych wydarzeniach kulturalnych, a nawet… dyskotekach. Trzeba było widzieć, jak bawiły się w ostatnie andrzejki! Wózek nie jest przeszkodą. Bariera jest w głowie.

Przy wspólnym stole

Najbardziej wzruszające chwile przeżywa się - jak w każdym innym domu - w Wigilię. Przy odświętnie nakrytym stole, zastawionym tradycyjnymi potrawami, gromadzi się blisko sto osób. Przychodzi arcybiskup senior Tadeusz Gocłowski. Wszyscy składają sobie życzenia. Śpiewają kolędy. Jest jak w każdym innym domu, 24 grudnia. Niektórzy, jeśli nawet mogą, nie chcą wyjeżdżać na święta. Tu czują się bezpieczniej, bo mają całodobową opiekę i nic nie zaburza rytmu dnia, do którego przywykli.

- Personel to chodzące anioły - podkreślają mieszkańcy. - Gdy wchodzą do pokoju to tak, jakby wpadł promyczek słońca.
- Do tej pracy trzeba mieć powołanie - nie ukrywa Maria Bojkowska, opiekunka medyczna. - Mam trzy zawody, mogłam szukać innego zajęcia. Jestem tutaj, bo właśnie ta praca sprawia mi największą satysfakcję.

W domu pomocy społecznej mieszkają profesorowie wyższych uczelni, lekarze, nauczyciele i całkiem zwyczajne osoby, wierzący i niewierzący. Razem jest ich 65. Na miejsce czeka się półtora roku, a niekiedy dłużej. Prawda jest taka, że ono się zwalnia, gdy ktoś odchodzi na zawsze.

Bardziej niecierpliwi usiłują więc zarezerwować sobie pokój z wyprzedzeniem, gdy są jeszcze w pełni sił.
- Traktuję to jako żart, zapisów nie robię - mówi Katarzyna Jasińska, dyrektor Centrum Pomocowego Caritas.
Pani dyrektor podkreśla, że 90 proc. mieszkańców trafia tu z własnego wyboru. Ale zdarzają się też tacy, którzy do końca nie potrafią się w placówce odnaleźć. Nie akceptują tego miejsca, podobnie jak nie akceptują swojej niesprawności.
Nie każdy jest dobrze nastawiony i szuka recepty na dobry dzień.

Centrum Pomocowe im. Jana Pawła II Znajdują się tu: zakład rehabilitacji ambulatoryjnej, zakład opiekuńczo-leczniczy, do którego kieruje lekarz, oraz dom pomocy społecznej, do którego kieruje Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie. Ci mieszkańcy stanowią większość, a za pobyt płacą 70 proc. emerytury czy renty. Kilka mieszkań, na trzecim piętrze, zajmują osoby w podeszłym wieku, przyjęte na zasadach komercyjnych. One płacą 2675 zł miesięcznie.

Centrum powstało z inicjatywy Caritas Archidiecezji Gdańskiej i AWO Brema - dla uczczenia milenium Gdańska i tysiąclecia działalności misyjnej św. Wojciecha. Jego otwarcie (i poświęcenie) nastąpiło w czerwcu 1999 r., podczas wizyty Jana Pawła II na Pomorzu. We wrześniu do domu seniora zostali przyjęci pierwsi mieszkańcy.
[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki