18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupsk: Zabił ciotkę pod wpływem dopalaczy. Grozi mu 25 lat więzienia [ZDJĘCIA]

Hubert Bierndgarski
Proces 19-letniego Aleksandra G.
Proces 19-letniego Aleksandra G. Hubert Bierndgarski
Przed Sądem Okręgowym w Słupsku rozpoczął się proces 19-letniego Aleksandra G., który we wrześniu 2012 roku będąc pod wpływem dopalaczy zabił swoją ciotkę oraz ciężko ranił wujka i jego znajomego. Na pierwszej rozprawie oskarżony przyznał się do winy i przeprosił za swoje czyny. Za tego rodzaju czyny grozi mu nawet do 25 lat pozbawienia wolności.

Dodatkowo oskarżyciel chce 100 tys zł. odszkodowania i 250 tys zł zadośćuczynienia za poniesione krzywdy.

Oskarżony nie chciał w czasie pierwszego dnia procesu zeznawać. Nie chciał również odpowiadać na pytania sędziego oraz stron. Odczytano jedynie jego zeznania złożone w czasie prokuratorskiego śledztwa.

Do zdarzenia doszło 27 września 2012 roku na terenie posesji przy ulicy Bukowej w Słupsku. Niepełnoletni wtedy jeszcze Aleksander G. przyszedł do swojej rodziny. Jak twierdził jego ojciec kazał mu odebrać od wujka urządzenie do ładowania akumulatorów. W czasie przesłuchania zeznał również, że przed przyjściem wypalił dwie lufki narkotyku. Najprawdopodobniej dopalaczy.

Mirosław G. jego wujek opowiadał w sądzie, że chłopak zachowywał się normalnie.
- Prowadzę warsztat samochodowy i Olek rozmawiał ze mną o samochodach i sprawach związanych z mechaniką - mówił na sali sądowej pokrzywdzony Mirosław G. - Nie było widać po nim, że jest pod wpływem jakichkolwiek narkotyków. Mówił, że przyszedł na prośbę ojca. Dziwne było jednak to, że kiedy zadzwoniłem do ojca, to powiedział, że nic ode mnie nie potrzebuje. Olek w między czasie powiedział, że idzie przywitać się z ciotką, czyli moją żoną. Nie podejrzewałem, że stanie się coś złego.

Aleksander G. zeznał, że z warsztatu, który znajduje się na parterze posesji, poszedł do domu na piętrze. Tam spotkał się z ciotką. Pytał się o rodzinę. W międzyczasie, jak zeznał, bardzo dużo pił. Był spragniony najprawdopodobniej po dopalaczach.

- Ciocia pokazała mi pokój swojego syna, który jest już na studiach - zeznawał w czasie przesłuchań oskarżony. - W pewnym momencie zszedłem do kuchni, aby się napić. Nie wiem czemu złapałem za kuchenny nóż i wróciłem do ciotki. Kiedy ta stała do mnie tyłem, w pokoju jej syna zadałem jej kilka ciosów nożem. Upadła na ziemię. Szybko nakryłem ją kocem i wybiegłem z pokoju.

Aleksander G. swojego wujka i jego znajomego, który w międzyczasie przyjechał na posesję spotkał przy wyjściu z mieszkania.

- Najpierw rzucił się na mnie. Krzyczał wujek muszę was tera zabić, zabiję was - mówił w sądzie wujek Mirosław G. - Najpierw trafił mnie nożem w skroń i nos. Drugi cios odbił się i trafił mnie w ramię. Po chwili obrócił się i pchnął nożem mojego kolegę. Ten w obronie rzucił się na niego i przewrócili się. Potem ten bandzior uderzył go nożem drugi raz w plecy. Ja mu w końcu ten nóż wyrwałem i wybiegłem z domu aby wezwać policję.

Wiadomo, że Mirosław G. wybiegając z domu zamknął drzwi na klucz. Oskarżony wyszedł jednak najprawdopodobniej przez okno lub balkon.

- Wrócił do mnie do warsztatu. Tam jednak miałem siekierę. Kiedy zobaczył mnie z nią w ręku to uciekł. Wcześniej udało mi się już wezwać pogotowie i policję - dodał Mirosław G. - Później wróciłem do domu. Tam najpierw znalazłem rannego znajomego, a później na piętrze ciało mojej żony.

Mirosław G. bardzo przeżywał śmierć żony. Nawet w czasie zeznania w sądzie zrobiono przerwę w rozprawie, bo pokrzywdzony źle się poczuł.
Według zeznań matki oskarżonego Samanty G. jej syn przybiegł do niej do pracy i tam zatrzymali go policjanci.

- Pracuję w Biedronce i tego dnia byłam w pracy - mówiła w sądzie Samanta G. - Najpierw policjanci przyjechali do mnie i pojechaliśmy wspólnie do domu. Wtedy dowiedziałam się, co się stało. Chwilę później dostałam telefon od koleżanki z pracy, że mój syn tam jest i czeka na mnie. Pojechałam tam razem z policjantami, którzy skuli go w kajdanki i zabrali. Nie poznawałam go wtedy. Krzyczał, wyzywał wszystkich. Był bardzo agresywny.

Samanta G. przyznała, że jej syn miał problemy z narkotykami. Kilka razy wcześniej robiła mu testy narkotykowe. Znalazła u niego również lufki do palenia marihuany. W maju 2012 roku Aleksander G. wylądował w szpitalu, po tym jak znaleziono go nieprzytomnego na ulicy. Wtedy w jego organizmie wykryto narkotyki. Najprawdopodobniej dopalacze. Sam oskarżony przyznał, że kupował od znajomych dopalaczy dwa, trzy razy w tygodniu.

- Czasami były to słabsze, czasami mocniejsze dopalacze. Nigdy jednak nie miałem problemów. Raz miałem tylko zapaść. Nie wiem, czemu zabiłem ciotkę. Nic mi nie zrobiła. Nie miałem żadnego motywu. Coś mi po prostu kazało wziąć nóż i ją zabić. Bardzo tego żałuję. Pierwszy raz miałem takie uczucie po dopalaczach - mówił w czasie zeznań Aleksander G.

W czasie przesłuchań wyszło również na jaw, że w dniu wypadku oskarżony grał w grę komputerową, w której również się zabija. Możliwe, że miało to na niego wpływ.

Prokurator Bogumiła Okoniewska z Prokuratury Rejonowej w Słupsku oskarżyła go ostatecznie o zabójstwo krewnej oraz usiłowanie zabójstwa wujka i jego znajomego. Za tego rodzaju czyny grozi do 25 lat pozbawienia wolności.

Na kolejnej rozprawie mają być słuchani biegli psychiatrzy, którzy badali oskarżonego.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki