Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Milion dzieci nie dostaje alimentów. Polskie prawo sprzyja alimenciarzom?

Dorota Abramowicz, Małgorzata Gradkowska
Tomasz Gola/Archiwum
Na zasądzone alimenty czeka dziś ponad milion dzieci. Co szóste polskie dziecko zostało pozbawione przez jedno z rodziców (przeważnie ojca) środków do życia. Co roku do kancelarii komorniczych wpływa około 60 tysięcy nowych spraw.

Marta ostatni raz widziała Tadeusza przed trzema laty. Rozmawiała z nim osiem miesięcy temu, bo dzwoniła z telefonu koleżanki, która ma zastrzeżony numer. Dał się zaskoczyć, ale tylko raz, następnego dnia numer był już nieaktywny.
- W końcu ma przed czym się ukrywać, przez cały ten czas nie zapłacił mi ani grosza alimentów na Kasię - mówi Marta. - Sześćset złotych razy 36 miesięcy to w końcu kawał grosza...

Michał zniknął z oczu Zuzanny i dwójki swoich dzieci przed 10 laty. Rok później wyjechał na Wyspy. Ustaliła, że mieszka w Bristolu, związał się z inną kobieta, która także urodziła mu dzieci. Ma zamknięte konto na Facebooku, prawdopodobnie pracuje na czarno. Wszystko po to, by nie płacić alimentów na Hanię i Janka.

- Do niedawna było to 300 złotych miesięcznie na dziecko, czyli 100 funtów na dwoje - liczy Zuzanna. - Mnie nie musi lubić, ale dzieci... Hania przed pierwszą komunią płakała, że nie będzie taty... Michał nie przyjeżdża w ogóle do kraju, na jego dzieci płaci państwo. Od niedawna po 500 złotych.

Karolina ojca Adasia widuje czasami na ulicy, ale ani razu nie udało im się dłużej porozmawiać. Chciałaby odzyskać prawie 150 tys. - 500 zł za każdy miesiąc, a przynajmniej - żeby zaczął w końcu płacić.
- Mówi, że nie ma z czego - denerwuje się Karolina. - Najpierw w sądzie udowadniał, że jego firma jest w opałach, że nie ma na rachunki i pensję dla pracownika. Chciałam, żeby płacił na Adasia po tysiąc złotych, sąd zasądził 500. Płacił przez pół roku, potem przestał. Przepisał firmę na brata, mieszkanie, w którym mieszka, kupili przed naszym ślubem jego rodzice, samochód też jest na nich. On oficjalnie nie pracuje, więc formalnie rzeczywiście nic nie ma. Szczerze mówiąc, zastanawiałam się już nad pismem do skarbówki, może oni będą w stanie wykazać, że mój eks ma z czego żyć.

Na ucieczkę przed alimentami jest kilka patentów.

Majątek można przepisać na resztę rodziny, załatwić z pracodawcą, że część pensji przekaże pod stołem, podjąć pracę na czarno, wyjechać za granicę. Jeśli przez dwa miesiące komornikowi nie uda się ściągnąć pieniędzy, egzekucję uważa się za bezskuteczną. Można wtedy wystąpić o świadczenia z funduszu alimentacyjnego.

Uprzykrzamy dłużnikowi życie

Kiedy Karolina mówi sądowi, że ojciec Adasia nie jest taki biedny, za jakiego chce uchodzić, to sędzina przypomina, że z jej pensji da się dziecko utrzymać.
- Bo ja zarabiam dwa tysiące na rękę i przekraczam próg 725 złotych na osobę, poniżej którego można się ubiegać o pomoc od państwa! - stresuje się Karolina. - Wiem, że w porównaniu z tymi kobietami, które muszą chodzić po pomoc do MOPS, mam dobrze. Ale czy to znaczy, że ojciec mojego dziecka może się czuć zwolniony z jakiejkolwiek odpowiedzialności finansowej?

Zuzanna wzdycha, że dwójka dzieci to szczęście w nieszczęściu.
- Kobieta z jednym dzieckiem, zarabiająca 1500 złotych, nie ma szans na wypłaty z funduszu - tłumaczy. - Nie grożą mi wyższe zarobki, a i tak co miesiąc drżę, czy nie przekroczyłam tych 2175 złotych na trzy osoby.

Z zasobów funduszu alimentacyjnego korzysta dziś 350 tys. polskich dzieci. W samym Gdańsku jest to 2,5-2,7 tys. "osób uprawnionych", w Gdyni prawie 1700.
- Pieniądze na świadczenia otrzymujemy z budżetu państwa, z 3 procent "nadwyżki" na obsługę - mówi Edyta Zaleszczak-Dyks, kierująca działem świadczeń rodzinnych gdańskiego MOPR. - Roczny budżet wynosi około 14 milionów złotych.

Ustawa sprzed pięciu lat miała zaostrzyć kurs wobec rodziców uchylających się od utrzymywania dzieci.
- Prawo zobowiązuje nas do bycia uciążliwym wobec takiego rodzica - wyjaśnia Edyta Zaleszczak-Dyks. - Wzywamy go na rozmowę, sprawdzamy jego stan majątkowy. Jeśli dłużnik jest bezrobotny, kierujemy go do urzędu pracy, by został zaktywizowany. Jeśli się dalej uchyla, może stracić prawo jazdy. Uprzykrzamy mu życie, współpracując z trzema biurami informacji gospodarczej. Jeśli taka osoba będzie chciała wziąć duży kredyt lub krótkoterminową pożyczkę, usłyszy odmowę. W pewien sposób ratujemy ją przed popadnięciem w spiralę zadłużenia.
Zdarzały się przypadki, gdy mężczyźni, chcący założyć nową rodzinę i wziąć kredyt na mieszkanie, spłacali jednorazowo całe zadłużenie.

Kowalski i tak nie zapłaci

Nawróceni grzesznicy to jednak rzadkość. Przeciętny Kowalski, mimo restrykcyjnej ustawy, i tak nie zwraca złotówek wydanych przez państwo, czyli przez nas wszystkich, na utrzymanie swoich dzieci.
- Udaje się ściągnąć 10-11 procent pieniędzy - przyznaje Edyta Zaleszczak-Dyks. - Na ponad 80 milionów złotych z odsetkami, wydane w Gdańsku na alimenty od 2008 roku, odzyskano około 8 milionów.

W Gdyni zaległości wynoszą już około 43,5 mln zł. I tak jak w wielu innych miastach są trudne do wyegzekwowania.
- Funkcjonująca obecnie ustawa alimentacyjna nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem - twierdzi Anna Łepik, wicenaczelnik Wydziału Spraw Społecznych UM w Gdyni. - Nakłada ona na samorządy obowiązki wymagające zatrudnienia sztabu ludzi, dając na to niewiele pieniędzy.

Urzędnicy wysyłają do obywatela decyzję o zapłacie, potem upomnienie, potem tytuł egzekucyjny trafia do urzędu skarbowego. Komornik skarbowy z reguły jest tak samo bezradny i po dwóch miesiącach zawiadamia, że... dług jest nie do ściągnięcia.

Cała procedura kosztuje. Prezes Krajowej Rady Komorniczej Rafał Fronczek powiedział niedawno, że koszty egzekucji komorniczej nawet kilkadziesiąt razy przewyższają sumy odzyskane przez fundusz.
- Przepisy trzeba zmienić - ogłosiła przed tygodniem Krajowa Rada Komornicza, wspierana przez Centrum Praw Kobiet. Na liście zmian, prócz rezygnacji z nieskutecznych komorników skarbowych, znalazły się też propozycje wprowadzenia wysokich kar dla pracodawców zatrudniających na czarno alimenciarzy, zwiększenia uprawnień komorników oraz podniesienia odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych wyjaśnień dotyczących wartości majątku.

Karolina zastanawia się nad tym, czy nie podać do sądu brata byłego męża albo jego rodziców.
- Wiadomo, to byłoby świństwo, ale nie widzę innego wyjścia - mówi. - Adaś jest coraz starszy, coraz więcej potrzebuje. Jak przyjdzie do nich pismo, że mają płacić, to może przypomną swojemu synowi, że ma dziecko.

Ucieczka na Wyspy

Dlaczego tak trudno jest odebrać pieniądze? Pracownicy społeczni mówią, że alimenciarze to specyficzni klienci. Albo niezaradni życiowo, nadużywający alkoholu, unikający pracy, albo wręcz przeciwnie - wyjątkowo zaradni.

Kiedy sędzia zapytała na rozprawie Tadeusza, z czego żyje, ile wydaje na mieszkanie, jedzenie, paliwo do samochodu itp., okazało się, że mężczyzna kłamał, mówiąc, że utrzymuje się z dorywczych zleceń.
- I co z tego? - mówi Marta. - Dwa tygodnie później Tadeusz wyjechał do Anglii. Jak sama się z nim nie dogadam, nie dostanę ani grosza. A nie ma jak się dogadać, bo się przede mną ukrywa. Słyszałam od znajomych, że ma tam pracę, nieźle mu się powodzi, mieszka z jakąś dziewczyną i jej dziećmi. Tylko o swojej córce nie pamięta.

Wielka Brytania, obok Danii i Włoch, stała się azylem polskich alimenciarzy. Teoretycznie, polskie sądy mogą, we współpracy z sądami w państwach unijnych, ścigać takiego delikwenta. W praktyce wygląda to gorzej.
- Jeśli się nie ma adresu zamieszkania lub pracy dłużnika, wówczas egzekucja alimentów może być bezskuteczna - mówi Zuzanna. - Trudno zrzucać na samotną matkę obowiązek tropienia za granicą nierzetelnego tatusia.

Rzecznik praw dziecka alarmował już w 2012 roku byłego ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina o problemach z egzekucją alimentów zasądzanych przez polskie sądy. Mimo przyjętych przez kraje unijne międzynarodowych konwencji sprawy o alimenty mogą się ciągnąć nawet kilkanaście lat. Wystarczy, by dziecko dorosło.

Ostatnio podczas bezpłatnych porad prawnych Karolina dowiedziała się, że może pójść na policję i złożyć pismo zawiadamiające o popełnieniu przestępstwa (z art. 209 KK). Powinna tylko dopisać, że wnosi o ściganie oskarżonego. Policja sama przekaże wniosek prokuraturze.
Zuzanna już drugi raz była wzywana na policję w sprawie Michała.
- I co z tego?- rozkłada ręce. - Nic mu nie zrobią.

[email protected]
[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki