Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

IPN burzy autorytet

Bogdan Lis, poseł Partii Demokratycznej
Bogdan Lis
Bogdan Lis Fot. Adam Warżawa
Mamy za sobą publikację książki IPN o Lechu Wałęsie. To chyba dobry moment na zastanowienie się, jak powinno się pisać książki o takich postaciach, jak przywódca Solidarności.

Po pierwsze, nie powinno się pozwalać, by taką książkę za publiczne pieniądze przygotowywali wrogowie Wałęsy. A tak przecież się stało. I nie mówię tu nawet o samych autorach książki, ale o środowisku, które in-spirowało tę publikację i cały czas ją popiera.

Mam tu na myśli głównie członków kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, którzy związani są z jedną opcją polityczną.

Jeśli ktoś chce pisać historię Wałęsy, Borusewicza czy moją pod określoną tezę i w ten sposób wyrabiać sobie nazwisko, to proszę bardzo. Niech to jednak robi za własne pieniądze.

Poza tym nie można badać życiorysu Lecha Wałęsy, wyrywając z kontekstu jeden epizod z jego przeszłości. A do tego nie wiemy jeszcze, co ten epizod znaczy, bo przecież historycy - także z IPN - różnie oceniają dokumenty wykorzystane w tej książce.

Bo przecież ciągle nie są to zobowiązania do współpracy, które podpisałby Wałęsa. A przecież jeśli kogoś posądza się o agenturalną przeszłość, to taki dokument powinno się mieć w rękach.

Kolejną sprawą jest wiarygodność oskarżeń rzucanych przez IPN. Przecież Instytut wiele razy oskarżał o współpracę różnych porządnych ludzi, którzy potem musieli dochodzić swoich praw w sądzie i wygrywali. To oznacza, że IPN nie jest nieomylny.

Do oskarżeń rzucanych przez pracowników Instytutu powinniśmy podchodzić z dystansem.
Przy okazji tego rodzaju poważnych publikacji powinien być powołany zespół historyków, który byłby na bieżąco oceniałby wartość i wiarygodność wykorzystywanych dokumentów.

Można by też poprosić o współpracę historyków zza granicy, którzy znają nasze realia. Oni są wolni od naszych emocji i mogliby na całą sprawę spojrzeć chłodnym okiem.

Bo dziś jest ogromna histeria, która zastąpiła rzeczową dyskusję na temat przeszłości Wałęsy. Wynika to z faktu, że sprawa ma podtekst polityczny. Mamy do czynienia z próbą budowania nowych autorytetów.

Próbuje się niszczyć te postaci, które mają swoją historię, i zastąpić je nowymi. Może wkrótce okaże się, że to Jarosław Kaczyński czy Antoni Macierewicz przewodniczyli Solidarności w stanie wojennym.

I nie chodzi tu o to, że historycy IPN chodzą na pasku braci Kaczyńskich. Oni zostali dobrani według klucza partyjnego i teraz nikt nie musi im wydawać rozkazów. Oni sami wiedzą, co robić.

Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest powszechne otwarcie archiwum IPN. Najlepiej wszystkie teczki przekazać do Archiwum Państwowego. Przygotujemy taką zamianę ustawy o IPN.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki