- Zabezpieczyliśmy wiele zabytków ruchomych, m.in. zegary, wskaźniki, ale też karabiny maszynowe, które teraz są poddawane zabiegom konserwatorskim - wyjaśnia Iwona Pomian, kierownik Działu Badań Podwodnych w Centralnym Muzeum Morskim. - Szczegółowe badania bombowca prowadzić będzie Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie, bo tam trafią wszystkie znaleziska.
Jerzy Litwin, dyrektor CMM, przyznaje, że dla jego placówki prowadzenie badań na wraku samolotu to przedsięwzięcie nietypowe. Archeolodzy z gdańskiego muzeum mają zazwyczaj do czynienia z zatopionymi statkami. Prawdziwym wyzwaniem będzie jednak podniesienie bombowca z dna Bałtyku. To operacja trudna, wymagająca precyzji i chociaż pierwsza próba zakończyła się fiaskiem, muzealnicy nie składają broni.
- Naszym zadaniem jest wydobycie zabytku w niepogorszonym stanie, dlatego musieliśmy przerwać akcję podnoszenia samolotu - mówi Iwona Pomian. - Po wrak wrócimy prawdopodobnie na przełomie maja-czerwca 2014 roku.
Wedle muzealników, gra jest warta świeczki. Wprawdzie w czasie II wojny światowej wyprodukowano ponad 7 tys. bombowców Douglas A-20, ale do naszych czasów przetrwało zaledwie kilkanaście egzemplarzy. Każdy to kolekcjonerska gratka - jego pozyskanie warte jest wysiłku i pieniędzy. Jak na razie koszty dwutygodniowych prac na Bałtyku wyniósł ok. 130 tys. zł. Środki wyłożyło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Bombowiec Douglas A-20
Bombowce Douglas A-20 produkowano w Stanach Zjednoczonych. Około 3 tys. maszyn trafiło do ZSRR w ramach programu Lend-Lease. Dostawy odbywały się m.in. poprzez Alaskę. W końcowym etapie wojny Douglasy operowały nad Bałtykiem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?