Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Związki niesakramentalne. Czy Bóg kocha rozwodników?

Irena Łaszyn
sxc.hu
Po co rozwodnikom konfesjonał? Dlaczego stają z tyłu? Czy papież Franciszek to zmieni? Z osobami żyjącymi w związkach niesakramentalnych i ich duszpasterzem ks. dr. Mariuszem Ostaszewskim z Elbląga spotkała się Irena Łaszyn.

Mąż Małgorzaty się zakochał. Rodzice mówili: Przeczekaj, macie małe dziecko, jemu to minie. Bo jak się tak szybko zakochał, to może się też szybko odkocha i do ciebie wróci. Przecież związek sakramentalny jest nierozerwalny, na całe życie, a ty jesteś katoliczką, obowiązuje cię przysięga. Ona jednak nie chciała czekać, spakowała walizki.

- Miałam 24 lata, jak brałam ślub kościelny, i 27 lat, jak się rozwodziłam - wspomina. - Wyprowadziłam się od teściów, zmieniłam pracę, próbowałam o niewiernym mężu zapomnieć. Było we mnie dużo bólu, czułam się skrzywdzona. Nie rozumiałam, dlaczego nie znajduję oparcia u rodziny i w kościele. Spowiednik powtarzał, że każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania, a mnie po prostu brakuje pokory i cierpliwości.

Jakoś tam żyła, ale nie myślała o ponownym związku. Nigdy więcej! - zaklinała się. Po paru latach poznała jednak innego mężczyznę, wdowca z trójką dzieci. Zakochała się, wzięli ślub cywilny. Urodziła córkę. Niby wszystko było dobrze. Było i nie było.

Czytaj także: Ślub na plaży lub w parku? Ceremonia poza USC będzie możliwa

- Syty głodnego nie zrozumie - tłumaczy Małgorzata. - Ten, który nie wierzy w Pana Boga, nie wie, czym jest głód spowiedzi i głód komunii świętej. Nie wie, co znaczy życie poza nawiasem Kościoła. Bo my przez wiele lat czuliśmy się gorsi, słyszeliśmy, że żyjemy w grzechu. Gdy szliśmy na mszę, to stawaliśmy z tyłu, żeby się nie rzucać w oczy wiernym, kapłanowi i Panu Bogu. Myśleliśmy, że tak trzeba.

Przyznaje, że początkowo nawet nie umieli z mężem o tej sytuacji rozmawiać, każde z osobna dźwigało ten krzyż. Czasem się zastanawiali, czy nie lepiej się rozejść: On będzie osobno, ona z córką osobno, jakoś zduszą tę ziemską miłość. Nie rozeszli się jednak i dziś dziękują za to Panu Bogu. Okazało się bowiem, że jest dla nich szansa.

Papież Franciszek właśnie ogłosił, że za rok, w październiku, odbędzie się III Nadzwyczajne Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów, poświęcone wyzwaniom duszpasterskim związanym z rodziną w kontekście ewangelizacji. Ma ono także dotyczyć katolików po rozwodach, którzy żyją w nowych związkach, a nie są dopuszczani przez Kościół do sakramentów, w tym do komunii świętej.

Bo źle się mają

Niesakramentalni z Elbląga mówią, że ksiądz Mariusz był pierwszy. Pierwszy niż Franciszek. Zanim jeszcze kardynał Jorge Mario Bergoglio został papieżem i wprowadził do Kościoła ożywczego ducha, ksiądz Mariusz Ostaszewski z Elbląga wyszedł naprzeciw parom niesakramentalnym i powiedział im o miłosierdziu. Nie grzmiał jak inni, że żyją w grzechu, ale tłumaczył, że w Kościele jest miejsce dla wszystkich. Nawet dla rozwodników, którzy związali się z kimś innym.

Najpierw zorganizował rekolekcje, potem - za zgodą biskupa - stworzył duszpasterstwo dla par żyjących w związku niesakramentalnym. W kościele pw. Bożego Ciała, przy ul. Robotniczej, w każdą pierwszą niedzielę miesiąca zaczęły się odbywać spotkania.

- Informację przyniosła do domu córka, wówczas trzynastoletnia - opowiada Zbigniew. - Zapowiedziała, że dopilnuje, abyśmy na nie poszli.

To było ponad dwa lata temu, gdy jeszcze mało kto słyszał o kardynale z Argentyny, który niektórych księży nazywał hipokrytami i twierdził, że niepotrzebnie klerykalizują Kościół, odgradzając lud Boży od zbawienia. O tym, że Chrystus przychodzi do tych, którzy się "źle mają", do grzeszników, bo to oni najbardziej potrzebują lekarza, niesakramentalni z Elbląga dowiedzieli się od księdza Mariusza.

Ksiądz Mariusz żartuje, że to był impuls. Pewnego dnia obudził się i stwierdził, że musi coś z tymi ludźmi zrobić. Kończył studia ze specjalizacją duszpasterstwo rodzin, doceniał wagę problemu, czasami zderzał się z nim w konfesjonale. Za każdym razem mocno przeżywał taką spowiedź i fakt, że nie może dać rozgrzeszenia. Tak jak lekarz, który nie może dać choremu potrzebnego lekarstwa.

- Osoby żyjące w związkach niesakramentalnych czują się niekiedy wykluczone z Kościoła - mówi ksiądz Mariusz. - A przecież żaden człowiek nie jest skazany na potępienie. Nie można powiedzieć: Ten jest dobry, a ten zły. Różnie się losy ludzkie układają, niektórych zdarzeń już się nie da cofnąć. Ci ludzie często bardziej przeżywają swoją wiarę i angażują się w życie Kościoła niż tak zwani przykładni katolicy, którzy mogliby bez przeszkód przystępować do komunii świętej, ale z różnych powodów tego nie czynią.

Małgorzata: - Gdybyśmy nie mieli wiary, to byśmy tu nie byli.

Tadeusz, 35 lat po rozwodzie: - Ksiądz Mariusz nie domagał się, żebyśmy wracali do sakramentalnych małżonków. Wiedział, że po tylu latach nie jest to możliwe.

- To co jest możliwe? Rozgrzeszenie? Możliwość przystąpienia do komunii świętej?

- Nie, to nie jest możliwe - studzi emocje ks. dr Mariusz Ostaszewski. - Ksiądz nie jest Harrym Potterem, nie ma czarodziejskiej różdżki. Trzyma się tego, co jest w Piśmie Świętym i prawie kanonicznym. Rozwiedzeni, którzy zawarli ponowny związek i korzystają z praw przynależnych małżonkom, nie mogą być dopuszczeni do komunii eucharystycznej. Ale każda z tych osób może być blisko Chrystusa. Bo jeżeli nawet nie może go przyjąć do swojego serca, to może go przyjąć w sposób duchowy.

Tadek: - Czasami potrzebujemy konfesjonału. Po to, żeby się wygadać. Klękamy, z góry wiedząc, że nie dostaniemy rozgrzeszenia. Ta odprawa szczególnie boli, gdy znajdujemy się w sytuacji ekstremalnej, na przykład umarł nam ktoś bliski albo czekamy na skomplikowaną operację.

Ksiądz Mariusz: - W sytuacji gdy czyjeś życie jest zagrożone, spowiednik daje rozgrzeszenie i udziela namaszczenia chorych. Ale ja czekam na wszystkich, którzy rozmowy w konfesjonale potrzebują.


Rzecz wstydliwa

Krystyna: - Niektórzy nas pytają, co my na tych spotkaniach dla niesakramentalnych robimy. Odpowiadam, że modlimy się, rozmawiamy, pracujemy nad sobą, żeby nie iść w dół, ale w górę.

Tadek: - Łączy nas wiara i łączy grzech. W tym gronie nie trzeba dużo słów, bo wszyscy dużo przeszliśmy.
Grono nie jest liczne. Systematycznie przyjeżdża osiem-dziesięć osób.

- Dlaczego tak mało?

- Dla osób, które są w kościele i są w takich związkach, jest to chyba rzecz wstydliwa - odpowiada ostrożnie ksiądz Mariusz. - One się krępują, nawet jak przychodzą na mszę, to nie siadają z przodu.

- Ile jest w Polsce związków niesakramentalnych?

- To jakieś 20-30 procent wszystkich małżeństw. Jedną grupę stanowią osoby żyjące bez ślubu, choć w ich przypadku nie ma przeszkód do zawarcia małżeństwa, a drugą - pary po rozwodach cywilnych, w których przynajmniej jedna ze stron jest związana z kimś na sposób sakramentalny.

Niestety, dużo małżeństw się rozpada, w Polsce co piąte. To zjawisko mocno księdza niepokoi, bo - jak twierdzi - nie zawsze da się je wytłumaczyć niedojrzałością emocjonalną.

- Do bycia mężem i żoną dojrzewa się całe życie, trzeba umieć iść na kompromis, czasem wycofać się ze swego ja i przyjąć drugie ja, żeby potem było my - zauważa.

Rozwodów kościelnych nie ma, takie pojęcie nie istnieje. Można co najwyżej stwierdzić unieważnienie sakramentalnego małżeństwa. Każdego roku do sądów biskupich trafia kilka tysięcy wniosków w tej sprawie. Wbrew powszechnej opinii, tylko nieliczne rozpatrywane są pozytywnie.


Białe małżeństwa

Leszek, ponad 30 lat po rozwodzie, takiego wniosku składać nie zamierza. Uważa, że nie warto rozdrapywać starych ran. Ale jakiś czas temu postanowił swoje sprawy uporządkować i pojednać się z Panem Bogiem.

- Zdecydowaliśmy z Krystyną, że zostaniemy białym małżeństwem - wyjawia. - Odbyliśmy spowiedź generalną, z całego życia, dostaliśmy rozgrzeszenie. To było tak niezwykłe przeżycie, że wielu spraw nie zdążyłem ze spowiednikiem omówić. Następnego dnia pognałem więc do konfesjonału ponownie. Ale ksiądz mnie skrzyczał. Powiedział: Zamknij wreszcie ten rozdział, zostaw za sobą wszystko, co było, przestań siebie i Pana Boga zadręczać! No to posłuchałem.

Leszek rozumie jednak, dlaczego tak niewiele osób pojawia się na spotkaniach wspólnoty osób niesakramentalnych.
- U Pana Boga nie ma kompromisów - zauważa. - Człowiek się boi, że temu nie podoła.

Ksiądz Mariusz podpowiada, że warto przynajmniej dwa razy w roku przyjść na rekolekcje. Żeby otrzymać błogosławieństwo i być blisko Chrystusa, który ukryty jest pod postacią Białego Chleba. To bardzo wzruszające chwile, nawet wielkie mocne chłopy mają łzy w oczach.

Białym małżeństwem są też Tadeusz i Jola.

- Do spowiedzi generalnej przystąpiłem w Sanktuarium Matki Bożej Gietrzwałdzkiej - wspomina Tadeusz. - To było najważniejsze wydarzenie w życiu. Płakałem jak bóbr. Jola też była w wielkich emocjach. Nam komunia duchowa przestała wystarczać, chcieliśmy czegoś więcej i wreszcie ten stan osiągnęliśmy.

Jola: - Ale nie przystępujemy do komunii w swojej miejscowości. Tam w nasze wybielenie nie do końca wierzą…
Młodsi mówią, że starszym decyzje o życiu w czystości przychodzą łatwiej. Czterdziestolatek obiecywać wstrzemięźliwości seksualnej nawet nie zamierza, bo wie, że nie dotrzyma słowa. Dariusz i Dorota są w związku niesakramentalnym od trzech lat, ich syn skończył roczek.

- Oczywiście, jest ochrzczony - podkreśla Dariusz. - Ksiądz nie widział przeszkód.

Czekali całe życie

Czesia mówi, że dla niej komunia duchowa ma wielką moc. Może dlatego że dopiero wtedy, gdy zaczęła żyć w grzechu, odnalazła drogę do Boga?

- Wychowywałam się na wsi, w rodzinie wielodzietnej - opowiada. - Do kościoła mieliśmy dziewięć kilometrów, więc na msze chodziliśmy rzadko. Żyliśmy innymi sprawami, na co dzień nam Boga nie brakowało. Gdy miałam 19 lat, wyszłam za mąż, za pierwszego, który się trafił, byle się tylko wyrwać z domu i uciec od ciężkiej pracy na polu. Ani ja nie dorosłam do tego małżeństwa, ani on. Rozstaliśmy się po dziesięciu latach. Mąż poszedł własną drogą, nawet dziećmi przestał się interesować. Ja też związałam się z kimś innym. Było dobrze, dopóki nie zaczął pić. Dzieci lubiły, gdy zjawiał się w takim stanie, bo tylko wtedy się z nimi bawił. Aż popłynął na dobre…

Wiele przeszła. Zachorowała, popadła w depresję. Dopiero dzięki terapii dla osób współuzależnionych zaczęła wychodzić na prostą, nauczyła się lubić siebie.

Tadka poznała osiem lat temu, gdy dzieci już były duże. On też był po rozwodzie, poraniony. Dziś mówią, że czekali na siebie całe życie.

Czesia: - Dopiero przy Tadku wiele rzeczy zrozumiałam. Pogłębiłam swoją wiarę.

Tadek: - Boli mnie, że ten, który kradnie czy zabija, może dostać rozgrzeszenie, a człowiek w związku niesakramentalnym nawet nie próbuje iść do spowiedzi, bo wie, że nie otrzyma odpuszczenia grzechów.

Czesia: - Kiedyś od mądrego księdza usłyszałam, że bramy raju są dla mnie otwarte, ale komunii świętej przyjąć nie mogę, bo nie pozwalają na to przepisy prawa kanonicznego. Nie miałam do niego żalu, już ta rozmowa była oczyszczeniem.
Tadek: - Dlaczego osoba, która w trosce o dzieci ucieka z toksycznego związku i wiąże się z kimś, kto jej daje poczucie bezpieczeństwa, musi żyć z piętnem grzechu? Człowiek potrzebuje drugiego człowieka, jest stworzeniem stadnym. Kościół mówi o nierozerwalności małżeństwa. Ale w większości przypadków powrót do poprzednich związków nie jest możliwy. Tych związków już po prostu nie ma. Myślę, że Pan Bóg nawet tego od nas nie oczekuje, to nie on układał te srogie kodeksy.
- Wzięlibyście ślub, gdyby to było możliwe?

- Ślub kościelny tak, nie zastanawiałbym się ani sekundy - twierdzi Tadek. - Na cywilnym chyba nam obojgu nie zależy, bo on by niczego nie zmienił. Jesteśmy osobami dojrzałymi, z dorosłymi dziećmi z poprzednich związków, mamy dwa oddzielne mieszkania, w miarę poukładane życie.

Czas pokaże

Rozważania są czysto teoretyczne. Nawet papież Franciszek, który podkreśla, że Kościół jest matką i musi znaleźć miłosierdzie dla wszystkich, na razie sakramentu małżeństwa dla rozwodników nie przewiduje. A jak będzie z innymi sakramentami, np. z komunią świętą?

Temat stał się szczególnie gorący w kontekście tego, co zdarzyło się w Niemczech. Archidiecezja Fryburga kilka dni temu wydała bowiem wytyczne, które mają ułatwić osobom rozwiedzionym, żyjącym w ponownych związkach, dostęp do wszystkich sakramentów i dostęp do funkcji takich jak zasiadanie w radach parafialnych, do tej pory dla nich zakazanych.
Małgorzata: - Gdy Kościół odtrąci niesakramentalnych, to świątynie staną się puste.

Tadek: - Franciszek jest nieobliczalny, wszystko się zdarzyć może. Ale nie wiem, czy za naszego życia.
Ksiądz Mariusz Ostaszewski nie chce się wdawać w takie rozważania.

- Zostawmy to papieżowi, kardynałom i Panu Bogu - prosi.

Podkreśla też, że Kościół cały czas się nad tym problemem pochyla. Przypomina, że już Jan Paweł II w swojej adhortacji "Familiaris consortio" wzywał duszpasterzy i całą wspólnotę wiernych do okazania pomocy rozwiedzionym, by nie czuli się odłączeni od Kościoła. Ale w kwestii komunii polski papież był nieugięty. Podobnie jak Benedykt XVI, który twierdził, że Kościół osoby w ponownych związkach kocha.

Czas pokaże, czy papież Franciszek to zmieni. I czy Tadek z Czesią wezmą ślub w kościele.

[email protected]

Zobacz nasze Magazyny: REJSY[/b]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki