Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice przed trudnym wyborem

Redakcja
Grzegorz Mehring
Samorządy na różne sposoby próbują zachęcić i przekonać rodziców, by posyłali sześciolatki do szkół. Czy i jak się to udaje w Trójmieście sprawdzała Agata Cymanowska

Spotkania dla rodziców z psychologami, pedagogami, dni otwarte w szkołach, odpowiedzi na wszelkie pytania, pełen dialog - to wszystko urzędnicy oferują rodzicom sześciolatków, aby przekonać ich, że warto posyłać dzieci do szkół. Ale rodzice nie zawsze chętnie z tego korzystają. Dlaczego? Spytaliśmy rodziców.

W gdańskich szkołach organizowane są spotkania z przedstawicielami poradni psychologiczno-pedagogicznych dotyczące możliwości posyłania dzieci 6-letnich do tych placówek. Informacje na ten temat zamieszczono na stronie internetowej miasta oraz na stronach szkół.

- Sześciolatek i tak musi być zarejestrowany w szkole, więc to jest lepsze miejsce na informację - tłumaczy Dariusz Wołodźko z biura prasowego Urzędu Miejskiego w Gdańsku.
O takie informacje znacznie trudniej w przedszkolach. Według rodziców, pojawiły się tam co prawda broszury informacyjne na temat samej reformy szkolnictwa, ale niewiele z tych informacji okazało się dla nich przydatnych.

- Zwykle to informacje bardzo ogólne, a nas interesuje przede wszystkim, co konkretna szkoła ma do zaoferowania dzieciom - wyjaśnia Ewa z Gdańska. - Jestem mamą 7- i 6-latki, zdeterminowaną, aby moje córki poszły razem do pierwszej klasy. Nie ze względu na reformę, ale ze względów organizacyjnych i rozwojowych dzieci.

Wszelkie informacje, jakie uzyskałam na temat przyjęcia 6-latki do szkoły musiałam zdobyć sama. Co więcej, informacje te były często rozbieżne, bo w jednej szkole żądano zaświadczenia z poradni o gotowości szkolnej, a w drugiej wystarczyło moje zapewnienie, że dziecko chodzi do przedszkola.
Dodatkowe spotkania z rodzicami odbędą się w najbliższym czasie w Gdyni. Informacje o nich można uzyskać jedynie u dyrektorów szkół.

- Dyrektorzy dysponują listami wszystkich sześciolatków z danego obwodu i będą o spotkaniach powiadamiać tych rodziców, którzy albo nie uczestniczyli w nich wcześniej, albo bardzo dawno - tłumaczy Ewa Łowkiel, wiceprezydent Gdyni. Dodaje też, że nie ukrywa, że nie wszystkie szkoły zapewniają identyczne warunki. - W niektórych są bardzo dobre, jest oddzielny korytarz i łazienka dla maluchów, w innych słabsze - mówi.
O tym, czy pośle córkę do zerówki szkolnej czy przedszkolnej, nie jest jeszcze przekonany Tomek, tata z Gdyni. Czas na decyzję ma do 20 kwietnia - wtedy kończy się rekrutacja do przedszkoli w Gdyni. - To poważny dylemat - przyznaje gdynianin. - Wiadomo, że przedszkole oferuje zdecydowanie lepszą opiekę, ale z drugiej strony przedszkole jest daleko, a do szkoły tylko kilka kroków i chodzi tam już mój starszy syn.

Zainteresowanie posłaniem dzieci do szkolnych zerówek dotyczy w dużej mierze rodziców, którzy mają możliwość zapewnienia popołudniowej opieki dla swoich pociech lub tych, którzy mają już dzieci uczęszczające do szkoły. Ci, którzy pracują, preferują przedszkola.
- Przedszkole bardziej wypełnia potrzeby dziecka rodzica pracującego, jeśli chodzi o posiłki, wypoczynek, zorganizowane zajęcia i wypełnienie dnia dziecku w dostosowaniu do jego indywidualnych potrzeb - wylicza zalety Maria z Gdańska, mama 6-latka.

Zainteresowanie szkolnymi zerówkami najmniejsze jest w Sopocie. Tu również spotkania w szkołach nie przyciągnęły wielu rodziców i zostaną powtórzone. To jednak mała gmina i nie ma większych problemów z miejscem w przedszkolach.
- Na spotkanie zorganizowane w naszej szkole przyszło tylko sześcioro rodziców - mówi Wojciech Jankowski, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Sopocie.

- Jedna z mam wyjaśniła mi, że po prostu wśród rodziców tutejszych przedszkolaków panuje opinia, że "przecież nikt dziecka do zerówki w szkole nie daje". Myślę, że to wynika z przyzwyczajenia rodziców do faktu, że w Sopocie dotąd nie było w ogóle szkolnych zerówek.
Poza listami do każdego rodzica sześciolatka, miasto planuje 25 kwietnia zorganizować dzień otwarty, połączony z festynami we wszystkich sopockich podstawówkach.

Brak konkretów budzi obawy i podejrzenia

Dr Krystyna Kmiecik-Baran, psycholog społeczny

Częsty brak dobrego dialogu między urzędnikami a rodzicami niepokoi. To, że polski dialog jest jednostronny, dostrzega Unia Europejska i w rozporządzeniach podkreśla konieczność dążenia do dialogu dwustronnego. Dziecko to nie marchewka i jeśli rodzic pyta urzędnika np. o to, czy w danej szkole 6-latek będzie mógł się uczyć razem z 7-latkiem, powinien uzyskać dokładne informacje. Gdy ta konkretna odpowiedź nie pada, budzą się podejrzenia - a może coś jest nie tak, nawet jeżeli wszystko jest w porządku. Nie dziwi mnie, że rodzice bardziej ufają przedszkolom. Przedszkola mają przecież tradycję i praktykę w opiece nad małymi dziećmi. W rodzicach dodatkowo narasta też strach przed nowym. Pozbyć się go pomogą tylko żywe dowody na to, że nie ma się czego obawiać i nie szkoły w ogóle, a dana placówka jest przygotowana do opieki nad 6-latkiem.

6 Tyle osób przyszło na spotkanie zorganizowane dla rodziców sześciolatków w jednej z sopockich szkół

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki