Polak potrafi - chce się krzyknąć, słuchając opowieści o osobach zgłaszających się z chińskim prawem jazdy, aby dostać w zamian nasze krajowe.
Problem w tym, że nikt nie wie, jakie kompetencje mają posiadacze prawa jazdy z Chin, nikt nie wie, co potrafią, a czego nie. Problem jest zresztą głębszy - śmiejemy się z "prawka" z Chin, ale czy śmiać się z dokumentu z Argentyny czy Bośni...
To już brzmi poważniej, ale czy rozwiewa wątpliwości odnośnie umiejętności kandydata na kierowcę? Chyba jednak nie. A z takimi sytuacjami musimy się liczyć coraz bardziej, będzie ich przybywać... I to nie tylko dlatego, że Polacy jeżdżą po świecie.
Także dlatego, że polskie egzaminy wydają się absurdalnie trudne. Mało kto je zdaje, więc ludzie szukają "wyjść awaryjnych". I znajdują chińskie dokumenty. Co więcej - policja bije na alarm, że ci, którzy zdali (i chińskiego papierka szukać nie muszą), też nie sprawdzają się na drogach. Tak źle, i tak niedobrze.
Najlepiej więc zmienić cały system. Zrezygnować z jednorazowego egzaminu. Zmienić system myślenia o prawie jazdy. Na początek - dajmy na to - dwa lata jazdy wyłącznie pod nadzorem. Nie anonimowym - konkretnej osoby. Dopiero później prosty test teoretyczny. A "w nagrodę" - tymczasowe prawo jazdy.
Nazbiera "młody" mandatów - wraca do jazdy pod nadzorem. Bo nie chodzi o to, by był trudny egzamin. Chodzi o to, by młodzi ludzie mogli jeździć, ale czuli brzemię odpowiedzialności. I nie uciekali od realnej nauki przez załatwianie chińskich (czy jakichkolwiek innych) dokumentów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?