Stelmet Zielona Góra - Trefl Sopot 71:76 (17:18, 22:14, 17:19, 15:25)
Stelmet: Eyenga 29 (2), Sroka 8 (2), Hrycaniuk 8, Walker 7, Zamojski 6 (2), Cel 5 (1), Koszarek 4, Barlow 3 (1), Brackins 1, Chanas 0.
Trefl: Vasiliauskas 20 (6), Michalak 14 (2), Waczyński 12, Leończyk 10, Stefański 8, Nicholson 6, Brembly 3 (1), Majstorović 2, Jeter 1, Roszyk 0.
Zielonogórzanie mogli przystępować do gry o Superpuchar w lekkim rozkojarzeniu, spowodowanym licznymi plotkami o ruchach transferowych w przeddzień startu ligi. Niedługo przed wczorajszym meczem ze Stelmetem pożegnała się dwójka koszykarzy ze Stanów Zjednoczonych: obrońca Russell Robinson i środkowy R.T. Guinn. Kontrakt podpisał z kolei serbski skrzydłowy Vladimir Dragicević, jednak wczoraj nie było go jeszcze w składzie.
I faktycznie, w pierwszej fazie spotkania nasza drużyna prezentowała się lepiej, głównie dzięki dobrej defensywie. Wobec twardej obrony Trefla mistrzowie Polski nie pokazywali swojego niewątpliwego potencjału i po 12 minutach niespodziewanie przegrywali 17:23. Obraz gry odmienił się po przerwie na żądanie wziętej przez trenera gospodarzy. Mocno uaktywnił się największy gwiazdor Stelmetu, Christian Eyenga. Kongijczyk z doświadczeniami w lidze NBA kilkoma efektownymi akcjami niemal w pojedynkę doprowadził swój zespół do serii punktowej 10:0, po której zielonogórzanie przejęli kontrolę nad grą i szybko uzyskali dwucyfrową przewagę.
W tym momencie wydawało się, że w tym spotkaniu nie będzie już wielkich emocji, zwłaszcza że nerwowo grający Trefl nie miał odpowiedzi na kapitalnie grającego Eyengę. Fatalnie spisywał się typowany na jednego z liderów zespołu Lance Jeter. Amerykański rozgrywający o posturze ciężarowca chętnie decydował się na rzuty, tyle tylko, że nie trafiał do kosza w ogóle. Zawody ukończył ze skutecznością 0/6.
Nasz zespół poderwał się do boju pod koniec trzeciej kwarty głównie dzięki walecznej postawie Marcina Stefańskiego i rezerwowego playmakera, Sarunasa Vasiliauskasa. Trzeba przyznać, że Litwin był wczoraj w fenomenalnej dyspozycji strzeleckiej. Rzuty wolne Adama Waczyńskiego w 32. minucie dały remis po 56, a chwilę później sopocianie ponownie wyszli na prowadzenie! Im bliżej było końca meczu, tym spokojniej poczynali sobie gracze Trefla. Mimo naporów Stelmetu, żółto-czarni mądrze bronili przewagi i zasłużenie sięgnęli po pierwsze w nowym sezonie trofeum. Nagrodę MVP meczu zgarnął Sarunas Vasiliauskas, który rywalom dał się we znaki w rzutach trzypunktowych (6/8).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?