Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Darius Maskoliunas, trener Trefla Sopot: W każdym meczu zostawimy serce [ROZMOWA]

Paweł Durkiewicz
- Bardzo bym chciał, aby wspierało nas wielu kibiców - mówi Darius Maskoliunas.
- Bardzo bym chciał, aby wspierało nas wielu kibiców - mówi Darius Maskoliunas. Karolina Misztal
Z Dariusem Maskoliunasem, trenerem koszykarzy Trefla Sopot, rozmawia Paweł Durkiewicz.

W ostatnim sparingu przed sezonem Trefl wygrał z lokalnym rywalem różnicą 18 punktów, jednak w czasie tego spotkania przy linii bocznej rzadko sprawiał pan wrażenie zadowolonego. Dlaczego?

- Mamy jeszcze bardzo dużo do poprawienia w naszej grze. Poza tym mamy w zespole kilku bardzo młodych graczy, a oni pewnych rzeczy muszą się dopiero nauczyć, nie mówiąc o poprawianiu czy doskonaleniu. Jestem w zespole dopiero nieco ponad tydzień i nie miałem jeszcze zbyt wiele czasu, żeby popracować indywidualnie z chłopakami i wpoić im pewne rzeczy. Nie mogę być więc zadowolony. Czeka nas bardzo dużo pracy i na pewno będziemy ciężko tyrać na treningach. Nie gramy jeszcze tak, jak bym tego chciał, choć oczywiście nie oczekiwałem, że zaraz po moim przyjeździe od razu na pstryknięcie palcem zaczniemy wszystko robić idealnie. Dopiero po upływie pewnego czasu będzie można coś więcej powiedzieć o naszej sile.

Na ten moment widać pewną dysproporcję - o ile w obronie drużyna gra nieźle, tak w ofensywie wyraźnie brakuje płynności.

- Odkąd zostałem trenerem Trefla mówiłem to wiele razy i powiem po raz kolejny - nie mamy w zespole jakichś megagwiazd, które w każdym meczu wyróżniałyby się w ataku. Nasza siła powinna być gdzie indziej. Mamy w składzie dużo młodości i energii z niej płynącej. Musimy znajdować sposób, by to wykorzystywać. Po pierwsze - w obronie. Przede wszystkim gracze mają za zadanie walczyć w obronie tak agresywnie, jak sie tylko da, a dopiero potem będziemy starać się mądrze układać nasz atak.

Kiedy drużyna będzie gotowa do poważnego grania o ligowe punkty?

- Ciężko to precyzyjnie powiedzieć. Nie licząc środowego meczu o Superpuchar Polski, mamy jeszcze całe dwa tygodnie na przygotowania i pracę nad formą przed pierwszym meczem w ekstraklasie. Postaramy się wykorzystać ten czas jak najlepiej.

W tej sytuacji to spotkanie o Superpuchar będzie dla was poligonem doświadczalnym, czy też rzuci Pan wszystko co najlepsze, by wygrać pierwsze trofeum?

- Gramy jeden mecz, którego stawką jest Superpuchar Polski, a po przeciwnej stronie będzie bardzo silny rywal. Dla chłopaków będzie to coś w rodzaju wymagającego sprawdzianu. Nie możemy traktować tego meczu inaczej niż bardzo poważnie. Będziemy walczyć o zwycięstwo, choć wiemy, jaką drużyną jest Stelmet Zielona Góra, z którym przyjdzie nam się zmierzyć. Zdajemy sobie sprawę z tego, jaki mają potencjał kadrowy, jaką siłę prezentują i gdzie będą grali w tym sezonie. Jakby nie patrzeć, jest to drużyna z Euroligi, a to zawsze najwyższa półka w europejskiej koszykówce. Z drugiej strony dla każdego z naszych zawodników będzie to szansa na pokazanie swoich umiejętności. Chłopaki będą mogli pokazać, że potrafią dobrze wypaść nawet przeciw tak silnemu rywalowi.

Nie brakowało wam w okresie przygotowawczym sparingów z silnymi zespołami prezentującymi klasę Stelmetu?

- Faktem jest, że z tak silną drużyną nie mieliśmy do tej pory okazji się zmierzyć. Mamy jednak określone warunki finansowe, które determinują, co możemy robić, a co nie. Nie mieliśmy niestety możliwości jeździć i grać sparingi z elitarnymi zespołami. Staraliśmy się przygotować najlepiej jak się da w warunkach jakie mieliśmy.

W sparingach gra pan szerokim składem z młodymi zawodnikami, Pawłem Dzierżakiem i Łukaszem Jaśkiewiczem. Czy w lidze będzie to wyglądało podobnie?

- Myślę, że będzie to też zależało od tego, z jakiego typu przeciwnikiem będziemy się akurat mierzyć. Faktem jest, że dla nas każdy mecz w lidze polskiej będzie miał ciężar gatunkowy finału. Takie musimy mieć nastawienie i wszyscy muszą to zrozumieć. Na pewno nie możemy sobie pozwolić na myślenie w rodzaju "tych możemy sobie odpuścić, najwyżej odrobimy to za tydzień". Jesteśmy zespołem, który o każdy ligowy punkt będzie walczyć na sto procent. Oczywiście, będę starał się znajdować minuty dla młodych graczy takich, jak Paweł Dzierżak i Łukasz Jaśkiewicz. David Brembly i Michał Michalak są w rotacji i będą grać. Są to wszyscy zawodnicy mający około 20 lat, Paweł nawet mniej. Oni są już w stanie i powinni trenować i grać z seniorami. Na sto procent zrobią w tym sezonie postęp.

Kilka razy gwarantował Pan, że Trefl będzie drużyną, która będzie słynęła z waleczności. Jest Pan zadowolony z zaangażowania i mentalności swoich zawodników?

- Tak. Na chwilę obecną nie mam żadnych zarzutów co do tych kwestii. Chłopaki na treningach pracują tak mocno jak tylko potrafią i z tego mogę być faktycznie usatysfakcjonowany. Zresztą tylko z takim nastawieniem można myśleć o ugraniu czegoś. A to, co mówiłem we wcześniejszych wywiadach mogę tylko podtrzymać. Nie mogę obiecać na pewno pierwszego, drugiego, trzeciego, czy któregokolwiek miejsca w lidze. Dla nas każdy mecz będzie bardzo ważny, prawie jak w finale. W każdym meczu zostawimy serce i w każdym będziemy walczyć od początku do końca. A co z tego wyjdzie, to zobaczymy.

Przez trzy tygodnie jako asystent w reprezentacji Litwy naoglądał się Pan znakomitej koszykówki na mistrzostwach Europy. Ciężko było w krótkim czasie przestawić się na znacznie niższy poziom polskiej ligi?

- Jako Litwa zagraliśmy w finale mistrzostw i faktycznie decydujące mecze to był najwyższy europejski poziom. Chyba doskonale pan rozumie, że polska koszykówka na razie nie jest obecna na tym szczeblu. Nie da sie ukryć, że po przyjeździe widzę dużą różnicę w jakości gry, ale... jest jak jest. Pełnię tu rolę trenera i będę się starał wprowadzać do gry Trefla to wszystko, co zaobserwowałem i nauczyłem się w czasie pracy z reprezentacją Litwy na EuroBaskecie.

Jako trener wywodzący się z koszykarskiego kraju widział Pan rozwój wielu koszykarskich talentów. Czy młodzi zawodnicy Trefla mają potencjał, by odgrywać znaczące role na imprezie takiej jak EuroBasket?

- To zależy od bardzo wielu rzeczy, bo na powodzenie w karierze profesjonalnej składa się sporo jednakowo ważnych czynników. Liczy się np. szczęście i to, czy trafisz na odpowiednie warunki do pracy, dobrego trenera, dobry zespół, oczywiście w odpowiednim czasie. W tym momencie przy ich nastawieniu do pracy i zaangażowaniu w koszykówkę, mogę powiedzieć, że są na dobrej drodze. Pokazują się w swoich kadrach młodzieżowych, są ich liderami. To dobrze wróży.

W Polsce często zastanawiamy się, dlaczego nasi młodzi zawodnicy nie osiągają w dorosłej koszykówce oczekiwanego poziomu, podczas kiedy na Bałkanach, czy Litwie można mówić o stałym napływie świeżej krwi.

- Na podstawie tego co do tej pory zauważyłem, nie dostrzegam jakichś znaczących różnic w etyce pracy, więc nie powiedziałbym, że tu tkwi problem. Oczywiście, nie da się ukryć, że szkoła litewska, czy bałkańska to coś innego niż to, co ma miejsce tutaj w Polsce. W moim kraju, jak chyba dobrze wiecie, koszykówka jest sportem narodowym, a w zasadzie to czymś więcej niż sportem. Każdy się tym interesuje i każdy stara się nauczyć gry. Z drugiej strony jako zawodnik grałem w waszej lidze i nie mogę powiedzieć, że grało mi się lekko przeciw polskim koszykarzom. Zapamiętałem, że podchodzą do gry z zaangażowaniem.

Powrócił Pan do Sopotu po 8-letniej przerwie. Jak w Pana oczach zmieniło się Trójmiasto?

- Szczerze mówiąc, nie miałem za dużo czasu na oglądanie Trójmiasta. Obecnie moje dni są podobne i przebiegają według schematu "mieszkanie - hala, hala - mieszkanie". Tak wygląda cały mój grafik, przez co nie mogłem za bardzo oddać się odkrywaniu jakichś nowych miejsc. Z drugiej strony po tym, jak przestałem grać w Prokomie Treflu, bywałem tu dość często, praktycznie co roku, więc nie zapomniałem wszystkiego. Mogę powiedzieć, że na głównym deptaku w Sopocie widać trochę zmian.

A Ergo Arena się Panu podoba? Dla koszykarzy Trefla to dobry dom?

- Jest super. Byłoby jeszcze lepiej, gdybyśmy mogli tu cały czas trenować i grać wszystkie mecze.

Hala kilkakrotnie zapełniała się na derbach z Asseco, jednak w poprzednim sezonie nasze zespoły wypadły ze ścisłego topu polskiej ligi.

- Faktycznie w pewnym sensie znaleźliśmy w podobnej sytuacji jak nasi sąsiedzi. Ale derby to derby i zawsze wywołują sporo emocji, obojętnie na jakim miejscu w tabeli znajdują się rywalizujące zespoły. Bardzo bym chciał, żeby wspierało nas wielu kibiców. Byłoby świetnie, gdyby w lidze na derbach w Ergo Arenie na trybunach znów był ścisk.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki