Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kompromitacja Lechii Gdańsk. Drużyna Michała Probierza rozbita w Łodzi! [ZDJĘCIA]

Paweł Stankiewicz
Lechia znowu zawiodła. Biało-zieloni zagrali w Łodzi kolejny słaby mecz i w pełni zasłużenie przegrali z Widzewem 1:4. I to w sytuacji, kiedy sami objęli prowadzenie. O takim wyniku zadecydowały tragiczne błędy w obronie w końcówce pierwszej połowy spotkania.

Dla biało-zielonych to już szósty kolejny mecz bez zwycięstwa i tylko cztery punkty. To także drugi przegrany mecz w tym sezonie przez gdański zespół, po spotkaniu w Krakowie z Wisłą.

Michał Probierz, trener Lechii, uznał że w zremiswowanym meczu z Koroną drużynie zabrakło szczęścia i w Łodzi wystawił niemal ten sam skład. Jedyna zmiana była taka, że na ławce rezerwowych został Christopher Oualembo, na skrzydło przesunięty został Patryk Tuszyński, a jako wysunięty napastnik szansę od początku spotkania dostał Adam Duda. W zespole biało-zielonych zagrało aż trzech piłkarzy, którzy w przeszłości występowali w Widzewie. To środkowi obrońcy Jarosław Bieniuk i Sebastian Madera oraz skrzydłowy Piotr Grzelczak. Ten ostani jest zresztą wychowankiem łódzkiego klubu, ale zapewniał że choć ma w sercu sentyment do Widzewa, to na boisku będzie walczył o punkty dla Lechii.

- Nie możemy ciągle remisować. Musimy znowu zacząć wygrywać. I to już od najbliższego meczu z Widzewem. Interesują nas czołowe miejsca w tabeli i nie możemy tracić punktów - mówił Grzelczak po meczu z Koroną.

Obydwa zespoły marzyły o przełamaniu. Lechia od pięciu kolejek nie wygrała, a Widzew w ostatnich siedmiu spotkaniach zdobył tylko dwa punkty. Piłkarze jednej i drugiej drużyny zapewniali, że będą walczyć o trzy punkty.

- Wiemy, że Lechia przegrała tylko raz w tym sezonie. To czas na drugą porażkę. Wierzę, że wygramy, bo ostatnio graliśmy nieźle, ale brakowało nam szczęścia - mówił piłkarz Widzewa Marcin Kaczmarek, który w przeszłości grał w drużynie z Gdańska. Zawodnikiem Widzewa jest też Lewon Hajrapetjan, ale Ormianin nie zmieścił się w kadrze meczowej.

Trener Probierz zapewniał po ostatnich meczach, że jego drużyna nie jest w kryzysie, ale w pierwszej połowie meczu w  Lodzi nie było tego widać. I usprawiedliwieniem nie może być fakt, że nie zagrał Daisuke Matsui, który nie doszedł jeszcze do pełnej dyspozycji po kontuzji, a za czerwoną kartkę wciąż pauzuje Przemysław Frankowski. Lechia miała problemy żeby stworzyć sobie sytuacje strzeleckie, choć grała z jednym ze słabszych zespołów w T-Mobile Ekstraklasie.

Gospodarze też nie mieli atutów, więc na boisku nie działo się nic ciekawego. Najgoręcej było kiedy kibice Widzewa odpalili race, a że dym przeniósł się nad murawę, to sędzia Marcin Borski musiał na kilka minut przerwać spotkanie. W 39 minucie wydawało się, że Lechia przejmie pełną kontrolę nad tym spotkaniem. Jakub Bartkowski sfaulował w polu karnym Tuszyńskiego, a po chwilowym zastanowieniu sędzia Borski wskazał na rzut karny. Pewnym egzekutorem był Marcin Pietrowski.

Ostatnie minuty, a sędzia doliczył ich aż siedem za przerwy, wstrząsnęły gdańską drużyną. I dwa razy nie popisał się Bieniuk, który nie zdążył z interwencją, przegrywając pojedynki w powietrzu po stałych fragmentach gry. Najpierw trafił Povilas Leimonas, a w ostatniej minucie doliczonego czasu gry Kevin Lafrance. Zatem to gospodarze mogli mówić o przełamaniu. Prowadzili i po 348 minutach zdobyli bramkę. A gdańszczanie mogli pluć sobie w brodę, w jak prosty sposób oddali prowadzenie. Tym bardziej, że łodzianie w pierwszej połowie oddali tylko te dwa celne strzały na bramkę strzeżoną przez Sebastiana Małkowskiego.

Od początku drugiej połowy na boisku pojawił się Paweł Buzała. Zmienił tym razem mało widocznego Grzelczaka, który nie wytrzymał presji gry przeciwko byłemu klubowi. Gdańszczanie ruszyli do ataku i szybko stracili trzeciego gola. Buzała łatwo stracił piłkę przed polem karnym rywali i łodzianie wyprowadzili szybką kontrę, którą celnym strzałem wykończył Eduards Visnakovs. To szósty gol Łotysza w tym sezonie.

A Lechia nadal grała chaotycznie, niemrawo i nie było widać, że musi gonić wynik. Najlepszej okazji do zdobycia kontaktowej bramki nie wykorzystał Duda. Widzew w swoich kontrach był znacznie groźniejszy i Małkowski musiał ratować zespół przed utratą kolejnego gola. Probierz postawił zdecydowanie na ofensywę. Nakazał Buzale grać w ataku razem z Dudą, a potem za obrońcę Rafała Janickiego wprowadził ofensywnego Bartłomieja Smuczyńskiego. Dla młodego piłkarza to był debiut w T-Mobile Ekstraklasie.

Słabo dysponowana Lechia nie była w stanie odwrócić losów spotkania,a w doliczonym czasie gry została jeszcze dobita przez Alexa Bruno. Dobrze, że teraz w lidze nastąpi przerwa, bo słabo grający gdańszczanie będą mogli popracować nad powrotem do formy z początku sezonu. Bo z taką grą o czołówce nie ma co marzyć, a trzeba raczej drżeć o to, żeby zakwalifikować się do czołowej ósemki w drugiej fazie rozgrywek ligowych. A Probierz, który niegdyś pracował w Widzewie, nasłuchał się wyzwisk przez całe spotkanie.

T-MOBILE EKSTRAKLASA
NazwaM.Pkt.Z.R.P.Bramki
1.Legia Warszawa112480326-12
2.Górnik Zabrze112264122-13
3.Wisła Kraków112156014-5
4.Pogoń Szczecin111954215-15
5.Lech Poznań111644311-10
6.Jagiellonia Białystok111543319-15
7.Lechia Gdańsk111536215-16
8.Śląsk Wrocław111435314-13

9.Cracovia111442513-14
10.Piast Gliwice101442412-14
11.Ruch Chorzów101125310-17
12.Widzew Łódź111132612-21
13.Zawisza Bydgoszcz111024414-15
14.Zagłębie Lubin1192367-12
15.Korona Kielce11923613-19
16.Podbeskidzie Bielsko-Biała1181558-15

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki