Czy śledczy popełnili lawinę błędów w sprawie dotyczącej tragicznej śmierci 29-letniego Pawła Tomasika? Ojciec zmarłego, który twierdzi, że policjanci przyczynili się do śmierci syna, nie pozostawia na prokuratorach badających tę sprawę suchej nitki.
- Krew na chodniku, policyjne pałki, później podwórko, gdzie była akcja cała... But syna leżał dwa dni na ulicy pod samochodem, ja go w końcu wziąłem. Chyba dopiero po dwóch tygodniach to zabezpieczono - żali się Władysław Tomasik, ojciec zmarłego mężczyzny. 29-latek po próbie wdarcia się do jednego z gdańskich mieszkań został zatrzymany przez policję. Zmarł po przewiezieniu z komisariatu do szpitala.
Jak ustaliliśmy, Prokuratura Rejonowa we Wrzeszczu, która pierwotnie zajmowała się sprawą, nie zabezpieczyła śladów krwi na chodniku. Zrobiła to dopiero prokuratura w Kartuzach, po ok. dwóch tygodniach. Tam sprawa trafiła 16 sierpnia. Przekazano ją z Wrzeszcza, by zachować bezstronność.
- Wydarzenie miało miejsce 4 sierpnia. Do prokuratury w Kartuzach akta sprawy trafiły 16 sierpnia, po godz. 13 - mówi Anna Grzech, prokurator prowadząca sprawę. Wyjaśnia też, że ślady krwi na chodniku badano dopiero w poniedziałek, ponieważ trudno było jeszcze w piątek zorganizować odpowiednią ekipę. - Więc wydaje mi się, że w naszych czynnościach nie było zwłoki - podkreśla prok. Grzech.
Dlaczego śladów krwi na chodniku nie zabezpieczyła prokuratura z Wrzeszcza?
- Sprawa nie jest już w nadzorze naszej prokuratury - usłyszeliśmy od Jolanty Janikowskiej-Matusiak, szefowej Prokuratury Rejonowej Gdańsk Wrzeszcz. - Prokurator stwierdziła też, że nie ma uprawnień, aby udzielić nam ,,jakichkolwiek informacji na ten temat". - Nawet jeżeli dotyczy to zdarzenia, gdy ta sprawa była w naszym nadzorze - ucina prokurator.
Działań swoich kolegów nie chce komentować też prokurator Anna Grzech. - Nie będę się wypowiadać, dlaczego nie zrobiła tego prokuratura z Wrzeszcza.
Biegli przygotowują opinię dotyczącą nośnika, na którym może znajdować się zapis z kamer komisariatu we Wrzeszczu, gdzie przewieziono mężczyznę. Monitoringu nie było natomiast w miejscu, gdzie - jak twierdzi ojciec - doszło do pobicia jego syna.
Prokurator przyznaje też, że co do zdarzeń, jakie miały miejsca na ulicy, są pewne rozbieżności w zeznaniach.
- Nie wykluczam, że wykonywane będą też eksperymenty [odtworzenie zdarzeń - przyp. red.]. Chodzi o to, aby sprawdzić, czy i co świadkowie, którzy wnoszą coś istotnego do śledztwa, mogli wtedy widzieć.
Na razie nie przesłuchano jeszcze policjantów. Oni zostaną wezwani na samym końcu.
Jeszcze niedawno w rozmowach z nami zarówno przewodniczący Zarządu Wojewódzkiego NSZZ Policjantów województwa pomorskiego oraz jeden z policjantów, który zna sprawę, zapewniali, że oskarżani przez ojca funkcjonariusze "są czyści jak łza".
- Obecni na miejscu opowiadali, że Paweł T. był bardzo pobudzony i agresywny. Jak wobec tego mieszkańcy okolicy utrzymali go na trawniku? Bo policjanci, gdy przyjechali na miejsce, zastali 29-latka leżącego na trawie. Skoro był tak pobudzony, grzecznie leżałby i czekał na policję? A może sąsiedzi ,,pilnowali" go zbyt gorliwie - stawiał pytania nasz rozmówca.
Pełnomocnik Władysława Tomasika twierdzi, że zdarzenie z 4 sierpnia mogło być nagrywane. Wraz z prokuraturą apeluje, aby osoby, które coś wiedzą o filmiku, zgłosiły się.
- Na dzielnicy, z różnych źródeł pozyskujemy informacje, że ktoś posiada nagranie z tego zdarzenia - mówi mecenas Marcin Kuleszyński, pełnomocnik ojca 29-latka. - Gdyby to nagranie zostało ujawnione, rozwikłałoby wszelkie wątpliwości związane z tą sprawą. Pomogłoby ustalić, czy rzeczywiście doszło do nieprawidłowości, czy nie.
Więcej o okolicznościach śmierci Pawła Tomasika przeczytasz w weekendowym wydaniu papierowego Dziennika Bałtyckiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?