Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kim byli sopoccy Żydzi? Mieczysław Abramowicz przypomina ich historię

Dariusz Szreter
Przemek Świderski
Z pisarzem Mieczysławem Abramowiczem o nieprawdziwych historiach, które wydarzyły się naprawdę sopockim Żydom - rozmawia Dariusz Szreter

Będziemy rozmawiali o żydowskich opowieściach. Twoja opowieść, Mieczysława Abramowicza, zacząć by się mogła tak: W ubiegłym roku zadzwoniło do mnie miasto Sopot...
…zadzwoniło do mnie miasto Sopot i głosem wiceprezydent Joanny Cichockiej-Guli powiedziało: Zrób coś! W 2013 roku we wrześniu przypadają trzy setne rocznice związane z Żydami sopockim: rocznica założenia gminy synagogalnej, rocznica wmurowania kamienia węgielnego pod budowę sopockiej synagogi oraz rocznica założenia cmentarza żydowskiego.

Gmina i synagoga jubileuszu nie doczekały. Cmentarz - tak.
Synagoga, która mieściła się przy Roonstrasse (dziś ul. Dąbrowskiego), została podpalona i doszczętnie spłonęła w kryształową noc z 12 na #13 listopada 1938 r. Wracając do tych trzech rocznic - w odpowiedzi na taką sugestię zaproponowałem miastu Sopot audycję na cmentarzu żydowskim. Z tą audycją #związana jest też książka, zawierająca wszystkie opowieści, które można będzie usłyszeć.

Audycja do posłuchania tylko na cmentarzu...
I to wyłącznie jeden raz. Będzie to polegało na tym, że w tę niedzielę, o 18.35, w godzinie zachodu słońca, otworzymy bramę cmentarza i będzie można wejść tam do środka. Ci, którzy przyjdą zobaczą 36 palących się światełek w różnych miejscach: w trawie, w krzakach, zawieszone na drzewach. I usłyszą 36 głosów, 36 opowieści niejako "zza grobu", opowiedzianych przez 36 sopockich Żydów, którzy na tym cmentarzu zostali pochowani.

Ta liczba wiąże się z żydowskim podaniem o 36 Sprawiedliwych?
Dokładnie. W każdym pokoleniu jest 36 tzadikim, Sprawiedliwych, dzięki którym w ogóle ten świat istnieje. Żydzi wierzą, że jeśliby chociaż jednego z nich zabrakło, to ilość zła nagromadzonego w świecie przewyższyłaby ilość dobra i świat przestałby istnieć. To piękna wiara i piękne przekonanie ponieważ jego konsekwencją jest to, że skoro nie wiemy kto jest tym sprawiedliwym - to może być nim każdy. Może to być profesor, ale też żebrak, znienawidzony sąsiad, ktokolwiek.

Ale Żyd?
Niekoniecznie. Po prostu dobry człowiek. Sprawiedliwy. I w związku z tym, należy wszystkich ludzi traktować tak, jakby byli właśnie tymi Sprawiedliwymi.#Na wszelki wypadek, żeby się nie pomylić i nie potraktować źle Sprawiedliwego. Tym bardziej, że spośród Sprawiedliwych wywodzić się będzie Mesjasz.

Czy w takim razie to niedzielne wydarzenie ma #charakter artystyczny czy raczej religijny?
Na pewno jest to wydarzenie artystyczne, ale ponieważ chodzi o cmentarz żydowski, musiałem porozmawiać z rabinem Michaelem Schudrichem i zapytać, czy ze względów religijnych to nie będzie jakieś działanie niekoszerne. On powiedział jednak, że jest to wielka micwa, jeden z tych najlepszych uczynków, jakie można zrobić - przywołać pamięć o zmarłych. Oni są bowiem naszym łącznikiem ze światem duchowym, wyższym światem.

Zadałem to pytanie, bowiem mam wrażenie, że w judaizmie wokół cmentarzy i zmarłych jest więcej tabu niż w chrześcijaństwie. Pamiętam, że przy okazji sprawy Jedwabnego doszło do ostrego protestu rabinów po tym, jak padła propozycja ekshumacji ofiar.
W judaizmie ekshumacja w zasadzie jest zabroniona. Jedyny wyjątek można zrobić wtedy, gdy ekshumuje się ciało, by pochować je w Ziemi Świętej. Mogą się ewentualnie zdarzyć jakieś odstępstwa, ale generalnie na cmentarzu nie wolno prowadzić żadnych prac. Przepisy prawa żydowskiego mówią nawet na jaką głębokość można wbić szpadel w ziemię, istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że poniżej już są kości. A kości pochowanych nie można ruszać, gdyż to mogłoby spowodować, że nie dostąpią oni zbawienia, kiedy przyjdzie Mesjasz.

W czasie audycji zmarli będą mówić do nas różnymi językami.
Żydzi którzy mieszkali w Sopocie przyjechali tu dosłownie ze wszystkich stron Europy. Około połowę tych opowieści usłyszymy więc w innych językach niż polski: po niemiecku, rosyjsku, ukraińsku, hebrajsku i w jidysz czyli w takich językach, w jakich mówili tutejsi Żydzi.

W Twojej książce pojawia się sporo detali mówiących o silnym związku żydowskiej społeczności z Sopotu z Polską, z Warszawą.
Tak, nawet do dziś to widać na cmentarzu żydowskim, gdzie z zachowanych czterech macew dwie są w języku polskim. Trzecia zaś, mimo że po niemiecku, wskazuje na Warszawę jako miejsce pochodzenia pochowanej tam osoby. W Sopocie mieszkało bardzo wielu Żydów, którzy przyjechali z centralnej Polski, głównie właśnie z Warszawy, ale także z Rosji, Ukrainy, Rumunii. W większości byli to Żydzi ortodoksyjni, kultywujący wschodnie żydowskie tradycje, mówiący w jidysz albo po rosyjsku. W pewnym momencie proporcje tych przybyszów do Żydów, którzy tu mieszkali od dawna, Żydów z Gdańska, z Królewca, rytu reformowanego, mówiących po niemiecku, były pół na pół.
Twoje opowieści kładą też akcent na to, że sopoccy Żydzi reprezentowali cały przekrój społeczny, wykonywali różnorakie zawody, różny był ich status materialny.
Potocznie się myśli, żesopoccy Żydzi to byli wielcy bogacze, właściciele willi, wielkich sklepów czy też wielkich przedsiębiorstw handlowych działających w Gdańsku. To prawda, ale też dużo było biedoty, ludzi, którzy zajmowali się prostymi pracami: numerowego na dworcu, handlarza rybami, krawca. Byli nie tylko tymi utracjuszami, którzy w kasynie tracili majątki, względnie zdobywali fortunę, ale byli też krupierami w tym kasynie. Nie tylko byli tymi, którzy przyjeżdżali tu latem na wywczasy, mieszkali w ho-telach i stołowali się w żydowskich restauracjach, ale byli też kucharzami, którzy te koszerna daniaprzyrządzali.

Z tej perspektywy ważne historyczne postaci pojawiają się u Ciebie raczej jako tło.
Chciałem opowiedzieć #jednostkowe losy osób, które czasami są bardzo dramatyczne, ale także opowiedzieć historię Żydów sopockich i samego miasta Sopotu. A więc opowiedzieć o ważnych wydarzeniach, ważnych osobach spoza Sopotu, które się tu pojawiały. Chaim Weizmann, późniejszy prezydent państwa izraelskiego, naprawdę brał ślub w Sopocie. Włodzimierz Żabotyński spotykał się tu z syjonistami. Pisarz Szalom Asz spędzał w Sopocie wakacje, a Artur Rubinstein spacerował po molo.

O swoich historiach piszesz na wstępie, że "nie są prawdziwe, chociaż wydarzyły się naprawdę".
Postacie, o których piszę, są autentyczne i zostały pochowane na sopockim cmentarzu. Życiorysy są natomiast kreacją literacką, dopasowaną do nekrologów. Choć i to nie zawsze, bo czasem nie dysponowałem żadnymi informacjami, poza imieniem i nazwiskiem. To "dorabianie" historii było oparte na całym zestawie faktów, które udało mi się zebrać, na podstawie lektury gazet. Na przykład kiedy znalazłem siedem nekrologów właściciela apteki, to było oczywiste, że to ważna persona. Inaczej niż w przypadku osób, które miały po jednym nekrologu podpisanym przez rodzinę. Sporo informacji znalazłem też w aktach zgonów.
Korzystałem też ze wspomnień ludzi, z którymi sam rozmawiałem w ciągu ostatnich 10 lat. Byli to gdańscy Żydzi, głównie ci, którzy jako dzieci wyjechali tuż przed wojną do Wielkiej Brytanii. Wśród nich były trzy osoby, które mieszkały w Sopocie. I z ich opowieści też zaczerpnąłem wątki do historii moich bohaterów. Ale zaznaczam, że to nie jest żaden dokument.

Jak liczna była sopocka gmina?
Ostatni spis powszechny w Wolnym Mieście Gdańsku, z 1938 roku, wykazałokoło #11 tys. Żydów, obywateli WMG, z których cztery tysiące to byli Żydzi z Sopotu.

II wojna światowa zniszczyła całkowicie ten świat.
Po nocy kryształowej gmina żydowska w Sopocie została rozwiązania. Wielu Żydów zdążyło wyjechać przed wybuchem wojny. Ta garstka, która została, skończyła tak, jak ogromna większość Żydów na kontynencie - zostali zgładzeni.

Jakie były losy cmentarza?
Formalnie działał do początku lat 40. chociaż w Sopocie nie było już wtedy pochówków. Zawieruchę wojenną cmentarz jakoś przetrwał. Ludzie, którzy pamiętają jeszcze lata 50. czy 60., mówili mi, że był wtedy nawet w zupełnie dobrym stanie, ale stopniowo popadał w totalne zniszczenie. Wykradziono wiele macew i tablic. Nim Fundacja Nissenbaumów wzięła się za jego odrestaurowanie, zostały tylko cztery imienne nagrobki.

Kto zechce się w niedzielę wybrać na ten cmentarz i wysłuchać Twoich nieprawdziwie-prawdziwych opowieści, powinien coś ze sobą zabrać? Świeczkę, znicz?
Świeczki nie, ale dobrze by było, gdyby panowie mieli nakrycia głowy.

Rozmawiał Dariusz Szreter
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki