Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Szlaga: Stocznia to najbardziej barbarzyńska rewitalizacja w Europie

rozm. Jarosław Zalesiński
Z fotografikiem Michałem Szlagą o jego książce "Stocznia. Szlaga" rozmawia Jarosław Zalesiński.

Czy trzynaście lat Twojego fotografowania terenów postocznio- wych w Gdańsku układa się w jakieś rozdziały?
Układa się, ale wolałbym to już dzisiaj zostawić. Niepotrzebnie odbiór mojej książki przechyla się czasem w opowiadanie o mnie, w płaczliwe artykuły, że chodziłem po tych terenach i zrobiło mi się smutno. A mnie napędza wiara, że to niesamowite miejsce. W tym, co robię, jestem realistą i optymistą.

Ale ja nie liczę na sentymentalną historię artysty, który nieszczęśliwie zakochał się w tym miejscu. Ciekawi mnie, kiedy dotarło do Ciebie, że tu kiedyś żyło, funkcjonowało, prawdziwe miasto w mieście?
My, czyli artyści, którzy tu zamieszkaliśmy, od początku widzieliśmy potencjał tej niesamowitej architektury, tych pustych miejsc i niezwykłej przyrody. Puste miejsca miały być wypełnione nową architekturą, dawna architektura miała zostać wprowadzona w nowe życie, a przyroda nie miała być likwidowana. To była gotowa, idealna do zamieszkania przestrzeń, dzielnica. Praca zabytkoznawcza, wykonana przeze mnie, wspólnie z Waldemarem Affeltem, przez ostatni rok, spowodowała jedynie, że zrozumiałem to jeszcze lepiej. Zrozumienie całości pozwala uchwycić, że to absolutnie wyjątkowe miejsce.

Trochę takich poindustrialnych miejsc w w europejskich miastach przestało istnieć. Gdańsk ma szansę być kolejnym takim miastem?
Na początku całej tej historii byłem spokojny o to, co stanie się z terenami postoczniowymi w Gdańsku, bo mówiliśmy sobie wtedy, że na szczęście wydarza się to 30 lat po tym, jak zdewastowano takie miejsca w miastach zachodniej Europy albo jak udało się je z sensem zagospodarować. Wierzyliśmy, że nie popełnimy tamtych błędów. A dzisiaj słyszę głosy, że tereny postoczniowe w Gdańsku zaczynają być wymieniane jako przykład najbardziej barbarzyńskiej rewitalizacji, która spowodowała zniknięcie zabytkowej substancji. Zaczyna się tak nauczać studentów w innych krajach. Nikt nie usunął w jednym czasie i jednej przestrzeni, przy pomocy stworzonego przez siebie prawa, takiej liczby wyjątkowych obiektów.

Zapracujemy na niechlubną kartę w historii urbanistyki?
Już tę kartę mamy zapisaną. Będziemy odbierani jak barbarzyńcy z Północy.

Mówisz o tym bardzo ostro. Ale nie mam wrażenia, żeby Twoja książka była oskarżeniem.
Książka jest tak skonstruowana, że nie pojawiają się w niej nazwiska czy nazwy firm. Na jednym ze spotkań autorskich pewien znany "niepokorny" publicysta wstał i zadał pytanie: ale kto jest winny? Odpowiedziałem na to: ja, pan, wszyscy. Wybraliśmy kiedyś radnych, a potem nie stworzyliśmy społecznego mechanizmu, który zapewniłby kontrolę nad ich decyzjami. Żyjemy w jakimś uśpieniu. Historia tego miejsca to nie tylko moja porażka. To także porażka twoja jako dziennikarza, który pisze o tym miejscu od lat, udziela nam głosu, i nic z tego nie wynika. Żadne głosy nie przełożyły się na jakąś zmianę.

Czy Twoja książka nie jest ostatnią próbą przełamania tej sytuacji?
Polecam wstęp do niej. Piszę w nim wprost: to ostatni moment. Zniszczyliśmy 50 proc. Spójrzcie na mapę, zastanówcie się nad tym. W moim przekonaniu nie mamy już szansy na stworzenie wyjątkowej dzielnicy, która będzie rozpoznawalna w świecie z powodu jej niezwykłych funkcji. Ale nie wszystko jest stracone. Moja książka jest też odpowiedzią na styl rozmowy o terenach postoczniowych z nowymi właścicielami i z władzami miasta. To taka niby-rozmowa. - A, chodzi wam o historyczny pejzaż? Otóż nie, nie chodzi o żaden historyczny pejzaż, tylko o miasto, które będzie żyło i miało sens.

Związałeś się z tym miejscem na 13 lat jako artysta. Co dalej?
Na pewno przestanę już fotografować wyburzane budynki. Jestem tym zmęczony. Pokazuję to wszystko w swojej książce, ale sam chcę teraz wrócić do tego, co dla mnie najważniejsze, czyli do ludzi. Portretuję na przykład robotników, po prostu na tle białej ściany.

Kolejna książka będzie o tych ludziach?

Mam nadzieję. Ale wcześniej powstanie książka o Solidarności i o Europejskim Centrum Solidarności. Muszę naprawdę zostawić te ruiny i zacząć pracować z ludźmi. Mam u stoczniowców duży kapitał zaufania. Chciałbym stworzyć porządne opracowanie ich życia.

A życiem dzielnicy, która wcześniej czy później tu powstanie, będziesz się interesować?
I tak tu już żyję. Kupiłem mieszkanie przy ulicy Jana z Kolna...

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki