Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorzanie wśród finalistów programu "Masterchef". Finał programu 1 grudnia 2013 [ZDJĘCIA]

Anna Mizera-Nowicka
Krzysztof Bitel z Pruszcza Gdańskiego
Krzysztof Bitel z Pruszcza Gdańskiego TVN/Jacek Wrzesiński
Gotują, bo wtedy czują się szczęśliwsi. Mimo że z zawodu są informatykami, florystami czy specami od kolejnictwa, marzą o pracy w kuchni. O finalistach programu "MasterChef" z Pomorza - pisze Anna Mizera-Nowicka.

Będą przygotowywać m.in. wystawny lunch dla dyplomatów oraz zastanowią się, jak przyrządzić homara. Po kulinarne inspiracje pojadą aż do dalekiego Maroka. Który z kilkunastu finalistów "MasterChefa" okaże się najlepszy?

W poprzedniej edycji TVN-owskiego show Mistrzem Kuchni została Barbara Ritz pochodząca z Gdańska. Tym razem Pomorze też ma silną reprezentację. Swoimi zdolnościami popisuje się m.in. Diana Volokhova z Gdyni, Jarosław Falkowski z Gdańska, Krzysztof Bitel z Pruszcza Gd. oraz Daniel Hucik z Bartoszyc, którego na Pomorze przygnały studia.

- "MasterChef" to niezwykłe widowisko, w którym pasjonaci gotowania przygotowują swe popisowe dania i poddają je ostrej krytyce profesjonalnego jury - mówią producenci drugiej już edycji programu. - Wielu kucharzy amatorów bierze udział w castingach do programu. Jednakże tylko 14 najlepszych otrzymuje szansę, by walczyć o tytuł MasterChefa, 100 tysięcy złotych i własną książkę kucharską.

Wśród chętnych nie zabrakło oczywiście Pomorzan. Marynowanymi kotlecikami jagnięcymi, podanymi z puree ziemniaczanym z koperkiem oraz z sałatką w sosie z natki pietruszki i limonki, konkursowe jury oczarował Krzysztof Bitel. 35-latek, choć z wykształcenia jest informatykiem i prowadzi prężnie działającą firmę transportową, przekonuje, że najwięcej przyjemności sprawia mu właśnie gotowanie.

- Robię to od 20 lat. Daje mi to olbrzymią satysfakcję. Nie ma jednego dania, które lubię przygotowywać najbardziej. Wszystko zależy od dnia i humoru. Czasem może to być nawet zwykła pizza czy schabowy - przyznaje Krzysztof Bitel. Zdradza również, że wraz z programem w jego życiu nastały pewne zmiany - lada moment, jeszcze w tym roku, otworzy własną restaurację.

- Będzie zlokalizowana w atrakcyjnym miejscu, na ul. Garbary na Głównym Mieście. Stawiam na polską kuchnię, ponieważ mam wrażenie, że tego typu restauracji brakuje w centrum Gdańska - przekonuje.

Ale marzenia związane z pasją gotowania do programu sprowadziły także inną mieszkankę Pomorza - Dianę Volokhovą, która co prawda urodziła się w Armenii, ale mieszka w Gdyni, gdzie przyjechała za swoją miłością.

- Dwa lata temu na lotnisku w Moskwie poznałam swojego chłopaka, który mieszka w Polsce. Zarówno on, jak i ja 12 godzin lecieliśmy do Chin i tak się zaczęło - zdradza piękna Ormianka, która od pewnego czasu pracuje jako manager hotelu we Władysławowie. Była też już kierownikiem sklepów tekstylnych, pracownikiem linii kolejowych oraz nauczycielką tańca.

- Z tańca nigdy nie zrezygnuję. Tak samo jak z gotowania. Tylko że do czasu "MasterChefa" nie sądziłam, że może to być mój sposób na życie - mówi Diana Volokhova. - Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że gotowanie daje mi radość, której poszukiwałam.

30-latka opowiada również, że udział w programie zmobilizował ją do stworzenia strony internetowej z własnymi przepisami. Będzie się nazywała "Smak Armenii". Aby zdobyć tradycyjne ormiańskie receptury, zjechała cały kraj. Była nawet w dalekich górach.

- Sporo się też nauczyłam podczas programu. Nie sądziłam, że trzeba będzie tak dużo pracować i być cierpliwym. Ale warto było. Ci, którzy naprawdę potrafili gotować, poszli do przodu, wiele się nauczyli i przeżyli wspaniałą przygodę.

Diana do głównego finału dostała się dzięki gołąbkom w liściach winogron faszerowanych mięsem, z sosami: z granatów i jogurtowo-czosnkowym, podanym z sałatką z pieczonych warzyw i kwaśnym jogurtem.

Z kolei Jarosław Falkowski z Gdańska zdobył uznanie surowych jurorów, ponieważ na casting przygotował pyszny comber z sarny z wiśniami, podany z kaszą gryczaną z komosą białą oraz buraczkami z pędami sosny, szparagi z masłem szafranowym i zielonym groszkiem.

- Cieszę się, że udało mi się trafić do programu. Dzięki temu miałem okazję sprawdzić się, dowartościować, ale i poznać nowe techniki gotowania - wyznaje 41-latek. Zdradza również, że choć dziś zajmuje się przede wszystkim florystyką, w przyszłości marzy mu się otwarcie własnej restauracji. - Jestem myśliwym, więc wiem, jak dobrze przyrządzić mięso. Z racji zawodu i wykonywanej pracy znam się też na roślinach oraz warzywach. Wszystko to przydaje mi się, gdy gotuję - podkreśla. Dlaczego lubi gotować? Tłumaczy, że w ten sposób uszczęśliwia innych.

Swoje powody do sięgania po garnek czy patelnię ma też inny finalista, 24-latek z Bartoszyc, który studiuje na Politechnice Gdańskiej i Gdańskim Uniwersytecie Medycznym (inżynierię mechaniczno-medyczną). Największym marzeniem Daniela Hucika jest posiadanie własnej restauracji, w której karmiłby rzesze ludzi. - W przeciwieństwie do swoich kolegów ze studiów, jak na kucharza przystało, nie znosi fast foodów. Chętnie natomiast lepi i serwuje pierogi ruskie - zdradzają producenci programu. - Kulinarnym guru jest dla niego Magda Gessler, którą zaskoczył podczas castingów swoim śpiewem.

Serca jury zdobył przygotowując luzowane skrzydełka kurczaka, nadziewane cielęciną i szyjkami rakowymi, podane z talarkami ziemniaczanym.

Czy i w tej edycji Pomorzanie okażą się najlepsi? Ich zmagania można śledzić w niedziele o godz. 20.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki