Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Antonio Colak czeka na zielone światło

Paweł Stankiewicz
Antonio Colak
Antonio Colak Tomasz Bołt/Polska Press/Dziennik Bałtycki
Antonio Colak w Norymberdze? W Hoffenheim? A może jednak w Lechii? Zamieszanie wokół najlepszego strzelca biało-zielonych jest bardzo duże, ale traci na tym sam zawodnik.

Pod koniec sierpnia ubiegłego roku do Gdańska przyjechał niespełna 21-letni Antonio Colak, sympatyczny i uśmiechnięty chłopak z Norymbergi. Lechia wypożyczyła chorwackiego napastnika z niemieckiego klubu, który z miejsca stał się ulubieńcem gdańskich fanów. Do zespołu biało-zielonych wprowadził się najlepiej jak mógł, bo golami. Już w swoim debiucie, w wygranym 2:0 meczu w Bydgoszczy z Zawiszą, wpisał się na listę strzelców, a w następnej kolejce powtórzył to w zremisowanym spotkaniu 3:3 na PGE Arenie z Ruchem Chorzów. Później ze skutecznością było różnie. Chorwat pierwszy sezon w Lechii zakończył z dorobkiem 10 goli i był najlepszym strzelcem zespołu. Wydawało się, że jego pozostanie w Gdańsku jest pewne, tym bardziej że Lechia miała prawo pierwokupu.

- Skorzystaliśmy już z opcji wykupu Antonio Colaka, ale jeszcze musimy załatwić formalności z samym zawodnikiem - powiedział w czerwcu w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" Adam Mandziara, prezes gdańskiej Lechii.

Wszystko wydawało się jasne. Colak z Lechią przygotowywał się do sezonu, grał w sparingach i tak było do meczu z VfL Wolfsburg na PGE Arenie. Chorwat początkowo był wśród graczy rezerwowych, przewidzianych do gry w drugiej połowie, ale przed meczem został ze składu wykreślony.

- Na razie "Toni" nie jest do mojej dyspozycji. Muszą zostać załatwione kwestie formalne - powiedział nam wtedy Jerzy Brzęczek, szkoleniowiec biało-zielonych.

I wcale nie chodziło o indywidualny kontrakt piłkarza, bo wkrótce okazało się, że Chorwat został wykupiony przez klub z Bundesligi Hoffenheim. Czy to oznacza, że Lechia zrezygnowała z prawa pierwokupu zdolnego napastnika? Nic z tych rzeczy. Według naszych informacji, które pojawiały się także w niemieckich mediach, Lechia za pół miliona euro kupiła Colaka z Norymbergi! A zaraz potem sprzedała go do Hoffenheim.

- Polskie kluby na razie nie mogą równać się finansowo z tymi z Bundesligi - skomentowała to w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" osoba blisko związana z klubem.

Colak do niedawna był w Gdańsku, ale wrócił do Niemiec i tam czeka na rozwój wydarzeń. Gdański klub zapewnia, że chce, aby Chorwat nadal grał w zespole Lechii i rywalizował o miejsce w ataku z Grzegorzem Kuświkiem oraz czyni starania, aby wypożyczyć go z Hoffenheim.

Colak bardzo szybko nauczył się mówić po polsku i od początku świetnie czuł się w Gdańsku, więc nic dziwnego, że i on sam bardzo chce zostać w zespole biało-zielonych na kolejny sezon.

- Zależy nam na tym, aby jak najszybciej zakończyć temat Colaka, bo wszyscy w klubie się denerwują, podobnie jak kibice i sam piłkarz. Chcemy, żeby nadal grał u nas - mówi Kacper Suchecki, rzecznik prasowy Lechii.

Chorwacki napastnik za niespełna dwa miesiące skończy 22 lata. Przed nim jeszcze dużo grania na wysokim poziomie, jeśli będzie się właściwie rozwijał. W pierwszym sezonie w polskiej ekstraklasie pokazał, że ma potencjał, aby być piłkarzem przyzwoitej klasy. I nie ulega wątpliwości, że ma rezerwy i stać go na to, żeby mieć jeszcze lepszy dorobek niż w poprzednim sezonie. Teraz dla samego Colaka najważniejsze jest, aby kluby doszły do porozumienia i mógł normalnie grać. Lechia - pomimo że podpisała kontrakt z Kuświkiem - potrzebuje Chorwata. Rywalizacja o miejsce w składzie może wyjść na dobre samym piłkarzom, a co za tym idzie także Lechii.

Na pozostanie tego napastnika w Gdańsku bardzo liczy także trener Brzęczek. Negocjacje się przedłużają, bowiem Colaka chcą u siebie także inne kluby, chodzi m.in. o zespoły grające w 2. Bundeslidze, a takie też mają większe możliwości finansowe niż kluby z polskiej ekstraklasy. Negocjacje Lechii z Hoffenheim są jednak bardzo zaawansowane, a przecież obydwa kluby już ze sobą współpracują, bo w zespole biało-zielonych grają wypożyczeni Marko Marić i Bruno Nazario.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki