Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sądy i samorządy ogłaszają rokosz

Łukasz Kłos
Piotr Smoliński
Prof. Uziębło: Konflikt wokół TK w dłuższej perspektywie będzie rodzić poważne problemy dla obywateli.

Żeby otrzymać „becikowe”, trzeba w ośrodku pomocy społecznej złożyć nie tylko stosowny wniosek, ale też zaświadczenie od lekarza lub położnej, że matka w trakcie ciąży przebywała pod opieką medyczną. Pieniędzy nie będzie, jeśli zgłosiła się ona do poradni po 10 tygodniu ciąży. Ten przepis, zdaniem rzecznika praw obywatelskich, łamie kilka konstytucyjnych zasad, w tym tę o równości wobec prawa. RPO zaskarżył więc ten fragment ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Sprawa nie została rozpatrzona. Rozpatrzenie przez TK wniosku rzecznika w obecnych warunkach może jednak nie przynieść jednoznacznego rozstrzygnięcia. Wystarczy, że trybunał uzna sprawę za pilniejszą niż inne (bądź też przeciwnie) i rozpatrzy ją poza kolejnością wpływu narzuconą w grudniowej ustawie o TK i bach! - premier Szydło uzna orzeczenie za niebyłe, a minister Kempa odmówi publikacji „opinii tych państwa” w oficjalnym „Monitorze Polskim”. Sprawa bynajmniej nie dotyczy wyłącznie młodych rodziców, którzy przeoczyli wizytę przed 10 tygodniem ciąży lub nie dostali się na nią ze względu na kolejki w poradni. Niejednoznaczny status przepisu (jest orzeczenie, a jakoby go nie było) paraliżuje pracę organów wydających decyzję w sprawie „becikowego” - urzędów gmin i miast.

Podobnych dylematów co do konstytucyjności rozmaitych przepisów prawnych samorządowcy mają multum. Trybunał Konstytucyjny stał się w ostatnich latach areną rozlicznych sporów z władzami państwowymi (bez względu na ich polityczne sztandary). Doprowadzenie danej sprawy przed TK było dla samorządowców ostatnią możliwością oporu przed przerzucaniem na nich kosztów reform, którymi chwaliła się władza centralna. Nic więc dziwnego, że w sporze o Trybunał Konstytucyjny kolejne samorządy stają w jego obronie, podkreślając, że będą stosowały się do orzeczeń, choćby tych nie chciała publikować kancelaria premiera. Na razie „rokosz” samorządowców ma wyraźne zabarwienie partyjne, bo deklaracje wsparcia dla TK przyjmują (bądź zamierzają przyjąć) głównie samorządy kontrolowane przez PO-PSL. Niemniej skutki paraliżu konstytucyjnego prędzej czy później dotrą do wszystkich gmin, powiatów oraz województw.

Wołanie z Łodzi

- Po upływie 225 lat od uchwalenia Konstytucji 3 Maja doceniamy jeszcze pełniej wagę tego dokumentu (...). Dziś w sposób szczególny uświadamiamy sobie zasadniczą rolę, jaką w demokratycznym państwie spełnia sprawiedliwy porządek prawny - możemy przeczytać w rezolucji Sejmiku Województwa Pomorskiego. - Bardzo niepokoi nas pogłębiający się i przedłużający kryzys konstytucyjny w relacjach pomiędzy państwowymi władzami: ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Rodzi on obawy o bezpieczeństwo państwa prawa, instytucji społeczeństwa obywatelskiego i skuteczność realizacji zapisanych w Konstytucji RP gwarancji praw i wolności obywatelskich, a także praw i wolności samorządu terytorialnego. Wprost grozi to powstaniem w Polsce bardzo niebezpiecznego zjawiska dualizmu prawnego, tj. równoległego funkcjonowania w niektórych dziedzinach dwóch równoległych reżimów prawnych. Wzywamy więc wszystkie władze państwowe do pilnego rozwiązania kryzysu konstytucyjnego (...).

Uchwała jest jeszcze projektem, ma być poddana pod głosowanie na nadzwyczajnej sesji Sejmiku zwołanej 4 maja z okazji konstytucyjnej rocznicy. Arytmetyka klubowa w pomorskim Sejmiku sugeruje jednak, że jej przyjęcie jest już przesądzone. Inicjatorem jest klub Platformy Obywatelskiej, dysponujący większością głosów w izbie, a inicjatywę zamierza także poprzeć koalicyjny klub PSL. Tego samego dnia apel o bliźniaczej treści zostanie poddany pod głosowanie na nadzwyczajnej sesji Rady Miasta Gdańska. I tym razem inicjatorem jest klub radnych PO.

Impuls do podobnych uchwał „w sprawie stosowania się władz samorządowych do orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego” dali radni miejscy Łodzi z klubu SLD. Pomysł szybko podchwycili radni Platformy z Warszawy, forsując podobny dokument w stolicy. We wtorek swoją rezolucję przegłosował Sejmik Województwa Zachodniopomorskiego („za” była cała koalicja PO-PSL). Także Sejmik Województwa Lubelskiego postanowił zabrać głos. Podobne rezolucje przygotowano też w Poznaniu, Wałbrzychu i Bydgoszczy. W czwartek wyznanie wierności orzeczeniom TK (także tym nieopublikowanym) poczyniła Rada Miasta Sopotu. Uchwała przeszła głosami lokalnej Platformy Sopocian.

Młot na sejmiki

- Te decyzje zostały podjęte przez panią Gronkiewicz-Waltz i panią Zdanowską, które są przecież prominentnymi działaczkami PO. To one, zamiast być prezydentami miast, wypowiedziały się jako politycy - stwierdziła krótko po podjęciu uchwał premier rządu. Spokojny komentarz szefowej rządu przebił jednak jej minister odpowiedzialny za administrację: - Dziś mamy przykłady przekraczania przez niektóre samorządy swoich kompetencji, co oznacza łamanie prawa. Na zamówienie polityczne totalnej opozycji samorządy zdominowane przez polityków PO podejmują działania prowadzące do anarchii - stwierdził minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak. Wcześniej kilku gorliwszych wojewodów groziło unieważnieniem podjętych uchwał w trybie nadzorczym, a jeden wręcz rozwiązaniem sejmiku. Wojewoda lubelski Przemysław Czarnek zapowiedział, że zawnioskuje do rządu i Sejmu o rozwiązanie „anarchizującego” sejmiku. Groźba nie jest pozbawiona - nomen omen - konstytucyjnych podstaw, bowiem art. 171 ustawy zasadniczej stanowi, iż „Sejm, na wniosek Prezesa Rady Ministrów, może rozwiązać organ stanowiący samorządu terytorialnego, jeżeli organ ten rażąco narusza Konstytucję lub ustawy”.

Z pewnością rządowi głosów poparcia dla takiego wniosku nie zabrakłoby w Sejmie. Otwarta pozostaje jednak odpowiedź na pytanie, czy skasowanie tego czy innego sejmiku byłoby dla PiS politycznie opłacalne.

Sprawy niezałatwione

Dla przeciętnego obywatela większe znaczenie, niż samorządowe wycinanki, mogą mieć spory prawne. - Perspektywę mamy nieciekawą - nie ukrywa prof. UG, dr hab. Piotr Uziębło, konstytucjonalista. - Możemy sobie różnie mówić o konflikcie wokół Trybunału Konstytucyjnego, ale w dłuższej perspektywie czasowej będzie to rodzić poważne problemy. Dojdzie do sytuacji takiej, w której będziemy mieli niejako dwa porządki prawne: jeden uznawany przez organy administracji rządowej, drugi uwzględniający nieopublikowane orzeczenia TK.

Pretekstów do uznania orzeczenia TK za „opinię prywatnych osób” grudniowa - zakwestionowana - ustawa daje tymczasem wiele. Wystarczy, że trybunał rozpatrzy którąś ze spraw poza ustawową kolejnością albo w „nieodpowiednim” składzie. Tymczasem każdy z nas, obywateli, będzie oczekiwał od organów samorządowych załatwienia konkretnych spraw - bez względu na ich konstytucyjny status.

Na liście nierozwiązanych sporów jest m.in. ten wskazany ostatnio przez rzecznika praw obywatelskich - dotyczy karania piratów drogowych. Za przekroczenie dozwolonej prędkości o 50 km/h obowiązujący kodeks przewiduje dwie sankcje: karę finansową oraz odebranie prawa jazdy przez starostę na wniosek policji. Ponieważ polski system prawny teoretycznie wprost zabrania podwójnego karania za tę samą przewinę, RPO zwrócił się z wnioskiem o rozstrzygnięcie wątpliwości do Trybunału Konstytucyjnego. Jeśli ten uchyliłby kontrowersyjny przepis, to i tak sprawa nie zostałaby jednoznacznie rozstrzygnięta. Część policjantów, starostów czy sądów (w przypadku odwołań) mogłoby stosować się do nowej wykładni prawa dokonanej przez TK, część mogłaby jednak uznać, że „nic się nie zmieniło”, bo wyrok nie został opublikowany. Podobne urzędnicze rozdwojenie może zaistnieć, jeśli TK uchyliłby przywołany przepis każący kobiecie pójść do lekarza najpóźniej w 10 tygodniu ciąży pod rygorem utraty prawa do „becikowego”.

Na wokandę trybunału czeka również skarga na niekonstytucyjność przepisów dotyczących referendum lokalnego. Konkretnie chodzi o wprowadzenie nadzwyczajnego trybu postępowania w sprawach związanych z ochroną dóbr osobistych w kampanii referendalnej. Taki stan ma w nadmierny sposób naruszać prawo do sprawiedliwego procesu sądowego. Posiedzenie w tej sprawie trybunał przewidział na 12 maja.

- Możemy też sobie wyobrazić sytuację, w której dany akt wydawany przez administrację rządową będzie podlegał sądowej kontroli, np. wskutek odwołania. Wówczas należy spodziewać się, że sądy administracyjne będą kwestionowały decyzje wydawane na podstawie przepisów uznanych przez TK za niezgodne z konstytucją - tłumaczy prof. Uziębło.

Domniemanie profesora dotyczące przyszłej linii orzeczniczej nie jest pozbawione podstaw, bowiem nie dalej jak we wtorek Sąd Najwyższy podjął uchwałę, w której stwierdził, że „nieopublikowany wyrok Trybunału Konstytucyjnego o niekonstytucyjności jakiegoś przepisu uchyla domniemanie jego zgodności z konstytucją już z chwilą ogłoszenia wyroku”. Dla sędziów, rozstrzygających konkretne sprawy, nie oznacza to jeszcze unieważnienia zakwestionowanego przepisu, ale stanowić powinno - wedle intencji SN - istotną wskazówkę.

Partii rządzącej nie będzie łatwo przemóc oporu ze strony „trzeciej władzy”. W sądownictwie bowiem bardzo silnie zakorzeniona jest hierarchiczna struktura i idący za tym autorytet wyższych instancji. - Przeciętny sędzia traktuje uchwały interpretacyjne Sądu Najwyższego na takiej samej zasadzie jak wyrok TK, choć oczywiście ich umocowanie prawne jest różne - przyznaje prof. Uziębło.

Z kolei prof. dr hab. Ewa Łętowska, pierwszy rzecznik praw obywatelskich, zachęca sądy do „zdekoncentrowanej kontroli konstytucyjności ustaw”. Innymi słowy namawia sędziów, by korzystali z przysługującego im ustrojowo prawa do stanowienia wyroków w oparciu także wprost o konstytucję.

***

- Stanowisko Sądu Najwyższego odbieram jednoznacznie. Jest to dalsze szerzenie anarchii w naszym kraju. Tak naprawdę zebrał się zespół kolesi, którzy bronią status quo poprzedniej władzy - takim komentarzem skwitowała uchwałę SN rzecznik partii PiS Beata Mazurek.

Wypowiedź posłanki Mazurek spotkała się z szybką ripostą rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara: - Nasze niezależne sądownictwo to nie jest jakaś zdobycz ostatnich lat. Mamy sądownictwo, które kształtowało swoją niezależność od XV wieku. To Władysław Jagiełło już wtedy tworzył te podwaliny pod nasz porządek konstytucyjny. Szanujmy to i nie nazywajmy Sądu Najwyższego tak, jak się to ostatnio stało.

Tyle że politycy PiS bardziej niż w Jagiełłę czy Poniatowskiego zdają się być zapatrzeni w Piłsudskiego: „Balansujcie, dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!”. Tamte słowa testamentu marszałka miały być instrukcją dla polskiej dyplomacji wobec zagrożenia z zewnątrz. Obecnie prezes PiS Jarosław Kaczyński wroga ojczyzny widzi w jej granicach: - Dziś ci, którzy z nami walczą, przybierają barwy ochronne. Próbują być biało-czerwoni. Przecież to ci sami, którzy mówili, że Polska to anachronizm. Którzy deptali wszystko, co w naszej kulturze jest święte. To oni się dzisiaj organizują, to oni tworzą KOD. Oni Polską gardzą - mówił prezes PiS miesiąc temu w Łomży.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki