Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karetki w Sopocie są w złym stanie

Ewa Andruszkiewicz
Karetki muszą być w nienagannym stanie. W Gdańsku zapewniają, że pojazdy są wymieniane co 5 lat
Karetki muszą być w nienagannym stanie. W Gdańsku zapewniają, że pojazdy są wymieniane co 5 lat Przemek Świderski
Nie dość, że ambulansów w kurorcie jest tylko kilka, to ich kondycja pozostawia wiele do życzenia. Problemu nie ma ani Gdynia ani Gdańsk. Tam karetki pogotowia wymieniane są sukcesywnie.

Przegniłe wnętrza, silniki nadające się do wymiany, a na licznikach przejechanych nawet kilkaset tysięcy kilometrów. Ambulanse Miejskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Sopocie wymagają pilnego remontu. O narastającym problemie wiedzą władze miasta. Wiadomo już, że dołożą się do zakupu nowego medycznego pojazdu.

- Podczas ostatniej sesji Rady Miasta Sopotu podjęto uchwałę o przekazaniu na ten cel z budżetu miasta 150 tys. złotych - informuje Magdalena Jachim, rzecznik sopockiego magistratu.
To jednak kropla w morzu potrzeb. Zakup jednej nowej karetki, dostosowanej do zadań medycznych, to wydatek rzędu 300-350 tys. złotych.

- Część pieniędzy zamierzamy dołożyć z własnego budżetu, szukamy też sponsorów, którzy zechcą nas wesprzeć. Pod koniec ubiegłego roku wojewoda zakupił 17 karetek, z czego jedna trafiła do nas. Dzięki temu mogliśmy wymienić najbardziej zdezelowane auto. Teraz trzeba zająć się resztą - mówi Ryszard Karpiński, dyrektor Miejskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Sopocie.

W sopockim systemie ratownictwa medycznego znajdują się na chwilę obecną zaledwie trzy karetki. Jedna, specjalistyczna, ufundowana przez wojewodę, i dwie paramedyczne, z których jedna ze względu na swój stan techniczny na ulice w ogóle nie powinna już wyjeżdżać. Do tego dochodzą jeszcze dwa ambulanse transportowe, których kondycja również nie jest najlepsza, i w rezerwie 10-letni opel, jednak także wadliwy.

- Karetki te jeżdżą po mieście 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, 365 dni w roku. Są to samochody już kilkunastoletnie, z dużymi przebiegami, zgniłe w środku. Zarówno silniki, jak i blacharka nadają się do wymiany - twierdzi Karpiński. - Każda naprawa kosztuje nas po kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Choć, jak tłumaczy dyrektor sopockiego pogotowia ratunkowego, stan ambulansów bezpośrednio zdrowiu pacjentów nie zagraża, może zdarzyć się i tak, że auto „wysiądzie” i nie dojedzie do pacjenta na czas.

- Dodatkowo komfort pracy ratowników jest w starych samochodach dużo gorszy - dodaje Karpiński.

Stary tabor to bolączka wielu stacji pogotowia w Polsce. W Gdańsku i Gdyni, w przeciwieństwie do Sopotu, słyszymy jednak uspokajające komunikaty. I tak gdyńskie pogotowie ratunkowe dysponuje na dzień dzisiejszy 13 karetkami, a wkrótce, bo już od 1 marca tego roku, do użytku włączone zostaną kolejne dwie. - Większość naszych samochodów to mercedesy sprintery. Mamy też jednego fiata ducato z 2005 roku - wymienia Gabriela Siwecka, zastępca dyrektora ds. administracyjno-eksploatacyjnych w gdyńskim pogotowiu ratunkowym. - Najstarszy model to mercedes z 2003 roku. Ma już ponad 300 tys. km przebiegu. To karetka transportowa, niewykorzystywana w ratownictwie medycznym.

Karetki transportowe są w Gdyni trzy. Zajmują się przewozem pacjentów na zlecenie miejskich przychodni. Pozostałe dziesięć aut znajduje się w systemie ratownictwa medycznego. - Wszystkie samochody są w bardzo dobrym stanie technicznym. Cały czas dążymy jednak do nowoczesności. 23 lutego odbędzie się uroczystość poświęcenia dwóch najnowszych modeli mercedesa przeznaczonych do pracy ratowników. Na ulice wyjadą już z początkiem marca - mówi Marek Rutkowski z Miejskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gdyni.

Na remonty karetek tylko w zeszłym roku przeznaczono tu ponad 200 tys. złotych. Natomiast w Gdańsku pogotowie ratunkowe dysponuje w sumie 12 ambulansami: 7 podstawowymi i 5 specjalistycznymi. Najstarsze auto ma osiem lat, najmłodsze jest z grudnia zeszłego roku.

- Sukcesywnie, co pięć lat, wymieniamy nasze karetki. Samochody, które przekroczyły 300 tysięcy kilometrów, również - zapewnia Mariola Kubiak, dyrektor gdańskiego pogotowia ratunkowego.

Stan taboru poprawia się też w mniejszych miastach Pomorza, ale są miejsca, gdzie karetek brakuje.

* W powiecie tczewskim od listopada zeszłego roku po ulicach jeżdżą karetki firmy Falck z Warszawy. Obecnie to cztery wozy, dwa dla ratownictwa podstawowego i dwa dla specjalistycznego. Są w dobrym stanie. - W obecnej chwili posiadana przez nas flota pozwala bezpiecznie realizować usługę ratownictwa medycznego - zapewnia Maciej Sikorski, rzecznik Falck.

* W grudniu Powiatowe Centrum Zdrowia w Kartuzach otrzymało z kolei nowoczesną, wartą blisko pół miliona złotych karetkę z pełnym wyposażeniem. Zakup sfinansowało Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego.

* Artur Piotrowicz, prezes Powiatowego Centrum Zdrowia zarządzającego szpitalami w Malborku i Nowym Dworze Gdańskim, widzi problem nie tyle w stanie, co w liczbie karetek. PCZ zapewnia, że stara się o więcej sezonowych karetek na mierzei, ale ciągle w budżecie państwa brakuje pieniędzy. Roczny koszt utrzymania karetki z załogą wynosi ok. 1,4 mln zł. Prezes uważa, że rozwiązaniem byłoby przenoszenie latem nad morze kilku zespołów ratownictwa medycznego z dużych aglomeracji.
(AR, J.S., RK)

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki