Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miastko: Bunt fryzjerów - odmówili zapłacenia tantiem STOART

Mateusz Węsierski
Fryzjerzy z Miastka twierdzą, że nie zapłacą tantiem za odtwarzanie muzyki w ich zakładach stowarzyszeniu STOART. Wytykają artystom próbę podstępnego wyegzekwowania zaległych opłat, i to aż za 16 lat. Poszło o zobowiązania do podpisania umowy z nakazem zapłaty, które niedawno otrzymali. W niektórych przypadkach jest to nawet 6 tys. złotych. Fryzjerzy sprzeciwili się, bo STOART nie podparł swoich wyliczeń żadnymi dowodami.

Eskalację konfliktu spotęgowała informacja rzeczniczki prasowej STOART-u. Po naszej piątkowej publikacji Agnieszka Parzuchowska powiedziała, że fryzjerzy nie będą musieli płacić, jeśli wyślą oświadczenie o nieodtwarzaniu muzyki.

- Oczywiście, jeśli po kontroli okaże się, że oświadczenie jest niezgodne z prawdą, to sankcje karne będą jeszcze większe - ostrzega Parzuchowska.
Według fryzjerów to dowód kolejnej manipulacji artystów.
- W pismach, które dostaliśmy nie ma takiej informacji. Treść to żądanie uiszczenia zaległości z naliczeniem od 1994 roku, czyli daty wejścia w życie ustawy Prawo Autorskie. Jeśli tego nie zrobimy, to będzie nas ścigała prokuratura. Osoby o słabszych nerwach zapłaciły. My nie zamierzamy tego robić - odpowiada Marcin Krocek, który przewodzi buntowi miasteckich fryzjerów. - Bez dowodów nie ma winy - dodaje.

Okres naliczenia opłat to kolejna kwestia sporna, bo dotyczy także salonów, które powstały w 1999 roku i później.

Dokumenty STOART-u trafiły do 23 tysięcy firm z Pomorza. Stowarzyszenie nie zamierza szukać dowodów na to, że muzyka była i jest odtwarzana. - Po prostu wiemy, że 99 procent lokali tak robi w celu umilania czasu klientom - oznajmia rzeczniczka.

Grzegorz Wołek, adwokat fryzjerów, żąda od STOART-u przedstawienia wiarygodnych podstaw nakazów zapłaty. O akcji stowarzyszenia poinformował już Ministerstwo Kultury. Kolejnym krokiem będzie przekazanie sprawy prokuraturze. - Postaramy się udowodnić, że STOART zmusza do podpisywania umów pod groźbą odpowiedzialności karnej. To działanie na pograniczu prawa - podkreśla Grzegorz Wołek. Jego zdaniem taka forma ściągania rzekomych długów to groźba bezprawna, obwarowana karą nawet do 3 lat pozbawienia wolności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki