Kwestia przesłuchania Janusza B., biznesmena prowadzącego firmy konsultingowe, budziła we wtorek największe kontrowersje. Mężczyzna ten zdaniem prokuratury był ogniwem łączącym oskarżonych z kościelnym wydawnictwem Stella Maris. Dzięki jego pośrednictwu oskarżeni, zajmujący kierownicze stanowiska w swoich spółkach, mieli wyprowadzać pieniądze.
Janusz B. zasiada na ławie oskarżonych w tzw. głównym wątku procesu dotyczącego Stelli Maris. We wrześniu samodzielnie zgłosił się jako świadek w sprawie Jerzego J. Ostatecznie przed kilkoma dniami... wycofał się. Jak się okazuje, miał prawo. Świadek może odmówić zeznań, jeśli mogłyby one dotyczyć sprawy, w której jest oskarżony.
Co ciekawe, w odpowiedzi na wycofanie się Janusza B. ze składania zeznań na stole sędziowskim pojawiło się potwierdzone notarialne oświadczenie. Dostarczył je mec. Andrzej Drania, obrońca Jerzego J. Z oświadczenia wynikało, że J. nigdy nie był wtajemniczany w kontakty Janusza B. ze Stellą Maris. Pod notarialnym dokumentem widniał podpis... Janusza B. Mec. Drania domagał się, by oświadczenie zostało włączone w poczet dowodów.
Sąd jednak odmówił. - Należy oddalić ten wniosek ze względu na zakaz procesowy - stwierdziła sędzia Magdalena Szewczyk, przewodnicząca składu sędziowskiego, powołując się właśnie na wspomniane prawo świadka do odmowy składania zeznań.
Po zamknięciu przewodu sądowego głos zabrali adwokaci. W mowach obrończych posypały się gromy na oskarżyciela - gdańską Prokuraturę Apelacyjną. Padały zarzuty wybiórczego podejścia do dowodów, a także omijania kluczowych wątków w śledztwie przez prokuraturę.
- W tej sprawie ma się nieodparte wrażenie, że wyrok już wydano - zaczął przemowę mec. Drania. - Wydała go ulica i wydali go dziennikarze, a sąd ma spełnić tylko ich oczekiwania. I bez znaczenia jest, czy na kierowane oskarżenia są dowody.
Drania stwierdził następnie, że przez blisko 10 lat procesu prokuratura nie udowodniła oskarżonym ani działania w zmowie, ani nawet kontaktów z ludźmi związanymi z kościelnym wydawnictwem Stella Maris.
Mec. Marian Gozdek, inny z obrońców, zarzucił też, że akt oskarżenia został przygotowany niezgodnie ze sztuką prawniczą, a wręcz z pogwałceniem konstytucji.
Obrońca kolejnego z oskarżonych, mec. Donat Paliszewski dodał, że jego klient przez wszystkie lata procesu, mimo domniemania niewinności, był sekowany i utrudniano mu rozwój kariery zawodowej.
17 października głos zabiorą sami oskarżeni.
Cały tekst czytaj w środowym, papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego" z 9.10.2013 r.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?