Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adama Hlebowicza reporterskie podróże na Wschód

Dariusz Olejniczak
Dariusz Olejniczak
Adam Hlebowicz w rozmowie z czytelnikami jego książki
Adam Hlebowicz w rozmowie z czytelnikami jego książki fot. Jakub Steinborn
„Namawiam do wybrania się na Wschód” napisał we wstępie do swojej najnowszej książki Adam Hlebowicz, dziennikarz, historyk i dyrektor Biura Edukacji Narodowej IPN, od ponad 30 lat podróżujący za naszą wschodnią granicę. Książka zatytułowana jest właśnie „Podróż na Wschód”, a jej autor zawarł w niej teksty zebrane z wypraw w najróżniejsze zakątki poradzieckiej Eurazji. Po tej lekturze rzeczywiście niejeden Czytelnik zapragnie pojechać w tym kierunku.

Skąd wziął się pomysł na tę książkę?

Nie planowałem jej napisania jako odrębnej całości. Powstawała na przestrzeni lat jako zbiór tekstów przywożonych z poszukiwań badawczych, konferencji, wyjazdów reporterskich. Zadano mi kiedyś pytanie, czy nie zechciałbym złożyć całego tego materiału w jedną całość. Uznałem, że to dobry pomysł i kiedy się za to zabrałem, wyszły cztery spore rozdziały.

Każdy z nich nosi tytuł zapowiadający inne spojrzenie na ten bliski i równocześnie odległy nam Wschód...

Tak. Pierwszy to „Dziedzictwo” - nawiązuje do tego, co Polacy, polska kultura, polski język, nasza kultura materialna zostawiły na Wschodzie. Głównie na kresach wschodnich, ale nie tylko. Kolejny to „Krajobrazy bliższe i dalsze” - reportaże z wyjazdów w różne części Wschodu. Tu nie tylko piszę o Białorusi, Litwie, Ukrainie, ale także o północnej Rosji i Kazachstanie. Rozdział trzeci to „Ludzie stamtąd”. Opisuję w nim sylwetki ludzi, których tam poznałem, spotkałem, których historie miałem okazję usłyszeć. Wreszcie czwarty, duży rozdział to „Zbrodnie systemu”, czyli to, czego tam poszukiwałem - ile pamiątek zostało, muzeów, nawiązujących do tej niedawnej, tragicznej przeszłości. Zawarłem tu refleksję nad tym, że ten świat był tak okrutny, unicestwił tak wielu ludzi, a pamięć współczesnych o tamtych ludziach i tamtych zbrodniach jest nie zawsze zbyt silna.

Tytuł książki wydaje się oczywisty, nie miał pan problemu z jego wyborem?

Musiałem zebrać w całość te teksty i nadać im jakiś tytuł. Nie zastanawiałem się długo i tak powstała „Podróż na Wschód”. Choć prawdę powiedziawszy, podróż w odcinkach, w etapach. Zresztą to już kolejna moja książka reporterska, w której piszę o tamtych terenach. Tym razem podsumowałem jakieś ostatnie dziesięć lat tych wyjazdów. Z jednej strony to pokazanie i uświadomienie tym, którzy nie mają tej świadomości, jak ważna była dla nas, dla naszej mentalności, dla języka, dla kultury obecność na Wschodzie.

Kresy wschodnie czy szerzej, właśnie ten tytułowy Wschód jest związany z Polską, z Polakami w stopniu, z jakiego często nie zdajemy sobie sprawy.

To oczywiście truizm, gdyby przywoływać tylko nazwiska Mickiewicza, Słowackiego, Moniuszki, Piłsudskiego - nie można zapominać o Miłoszu czy Herbercie. Są też jednak mniej utrwalone w zbiorowej świadomości postaci. Gdyby Czesław Wydrzycki, znany jako Czesław Niemen, nie przyjechał w 1956 r. do Polski, to nie mielibyśmy jednego z najwybitniejszych, a może nawet najwybitniejszego, genialnego wykonawcy muzyki rozrywkowej. Gdyby nie Władysław Kozakiewicz i wyjazd jego rodziny z Solecznik na Litwie, kiedy on był jeszcze dzieckiem, nie mielibyśmy złotego medalu w skoku wzwyż na igrzyskach w Moskwie w 1980 roku i nie poznalibyśmy słynnego „gestu Kozakiewicza”, który ma też pewnie związek z tym, że on się urodził na tych terenach, już wówczas sowieckich.

W książce przeplatają się miejsca i ludzie...

Pokazuję też tutaj dużo miejsc, śladów tego, co pozostało po dawnej kulturze, po zamkach, pałacach, świątyniach, ale staram się w każdym miejscu spotykać ludzi. Polaków, ale nie tylko - także tych, którzy albo trwają w kulturze polskiej, albo w jakiś sposób ją wspierają, albo jakoś są nam bliscy. Poza tym zawsze w tych historiach, które opisuję, fascynują mnie miejsca nieoczywiste, mało poznane. Wyjazd do Wilna czy Lwowa wydaje się nam oczywistością, ale jakie są ślady polskości w Humaniu na Podolu albo gdzieś tam na środkowej Ukrainie, bardzo daleko od dzisiejszych granic Polski. Okazuje się, że tych śladów jest bardzo dużo i że ten Humań - dzisiaj zapomniany - był bardzo ważny w XIX, na początku XX wieku dla nas. Piszę, czym dla nas jest litewska Lauda i urodzony tam Czesław Miłosz. Piszę też o dalekich Wyspach Sołowieckich. Z jednej strony fantastyczny ośrodek duchowości prawosławnej Rosji, a z drugiej miejsce kaźni, eksperymentu z wprowadzaniem systemu łagiernego w Sowietach - porządek sacrum i profanum. Tam dziś znowu jest klasztor, który się odrodził, przybywają pielgrzymki. Fascynowała mnie możliwość pokazania tych zjawisk. I tak w skrócie o tym jest ta książka.

W obecnej niełatwej sytuacji książka może stanowić „zamiennik” realnej podróży na Wschód?

Myślę, że tak. Ponieważ niektórzy mają obawy przed wyjazdem w tym kierunku. Zresztą niełatwo teraz pojechać na przykład do Rosji, Białorusi czy Kazachstanu albo na wschodnią Ukrainę - z różnych powodów - ta książka może też być uzupełnieniem wiedzy o miejscach, do których dotarcie teraz jest niemożliwe.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki