Gdynianie nie pozwolili strzelić gola przy ul. Olimpijskiej podopiecznym Gino Lettieriego. Po arcyważnym trafieniu Marcusa da Silvy w 85 minuty gry odrobili też straty ze spotkania w Kielcach i mogli rozpocząć świętowanie. Arka tym samym drugi raz z rzędu, 2 maja, zagra w finale Pucharu Polski, co w niemal 90-letniej historii klubu jeszcze się wcześniej nie zdarzyło.
- Dzięki temu zwycięstwu zostaniemy na dłużej w sercach gdynian i kibiców - podkreśla Adam Marciniak. - Nie bójmy się tego powiedzieć, zrobiliśmy coś wielkiego. To super sprawa zagrać znowu w finale Pucharu Polski. Będziemy w Warszawie walczyć o zwycięstwo.
Arka teraz czeka na finałowego rywala. Obojętnie, kto nim będzie, czy Legia Warszawa, czy też Górnik Zabrze, gdynianie mogą czuć lekką przewagę psychologiczną. Ostatnie mecze z tymi ekipami żółto-niebiescy bowiem wygrali. Górnik poległ 0:1 przy ul. Olimpijskiej w Lotto Ekstraklasie 12 grudnia, kiedy do siatki w doliczonym czasie gry trafił Damian Zbozień. W takich samych rozmiarach niedawno, a konkretnie 31 marca, odprawiona została Legia. Jej bramkarza Arkadiusza Malarza pokonał strzałem z rzutu wolnego Andrij Bohdanow. Można więc śmiało rzec, że do starcia z potencjalnym przeciwnikiem arkowcy przystąpią 2 maja „na fali”. Adam Marciniak przestrzega jednak przed takimi spekulacjami.
- To nie jest surfing i nie ma się co zastanawiać, kto będzie na fali, a kto pod nią – mówi obrońca Arki. - Każdy mecz jest osobną historią. Po prostu sędzia gwizdnie i zacznie się spotkanie, które dla nas będzie wojną o puchar.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?