Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

120 litrów czasu. Niecodzienny zegar wodny odmierza czas na Targu Węglowym w Gdańsku

Dariusz Szreter
Przemek Świderski
Jedyny w Polsce i jeden z niewielu na świecie zegar wodny od dziesięciu dni odmierza czas na gdańskim Targu Weglowym.

Magistra inżyniera Tomasza Kruszewskiego z Saur Neptun Gdańsk spotkałem po raz pierwszy w nocy z 30 czerwca na 1 lipca, kiedy na Targu Węglowym trwały ostatnie przygotowania do uruchomienia kosmicznej instalacji. Na orbicie wokół czasomierza montowano kolejno osiem planet, które jedna po drugiej rozświetlały się blaskiem ukrytych w ich wnętrzach ledowych lamp. Tymczasem inż. Kruszewski krążył cały czas wokół niezwykłego zegara, coś notował, porównywał, sprawdzał schowany w podstawie elektroniczny mechanizm sterowania...

Podczas naszego kolejnego spotkania po tygodniu nadal utrzymywał, że zegar jest jeszcze w stanie rozruchu, wymaga nieustannej kontroli i korekt. Bo też mamy do czynienia z prototypem.

Skąd się wziął?

Kiedy rodziła się koncepcja nowego letniego zagospodarowania Targu Węglowego, Saur Neptun Gdańsk wystąpił z inicjatywą postawienia tam zegara wodnego. Zadanie jego projektu i konstrukcji przypadło właśnie Tomaszowi Kruszewskiemu, specjaliście od automatyki.

- W dziejach ludzkości były próby konstruowania zegarów wodnych, ale nigdy się na dobre nie przyjęły. Nie były w stanie spełnić swojej funkcji. A to dlatego że wyznacznikiem czasu musi być coś stałego: czy to będzie częstotliwość kwarcu, pulsary - jedyny taki zegar mamy w Gdańsku, czy tradycyjne wahadło - tłumaczy inż. Kruszewski.

W przypadku zegara wodnego jest to zliczanie porcji wody w czasie. O ile jednak nowoczesne systemy sterowania pozwalają na bardzo precyzyjne i regularne odmierzanie porcji cieczy, to jednak właściwości wody, jej rozszerzalność, lepkość, parowanie w każdej temperaturze - powodują, że trudno jest uzyskać zadowalającą dokładność.

- Sięgnąłem do literatury, by sprawdzić, jak kiedyś próbowano konstruować zegary wodne, co stanęło na przeszkodzie, by tamte pomysły zrealizować, i jak próbowano ten problem rozwiązać - wspomina inż. Kruszewski. - Idąc tymi tropami, rozwinąłem tę współczesną część techniczną, pozwalającą na jak najlepsze odmierzanie tej "porcji wody w czasie".
Potem już była część graficzna.

- Tu zależało mi na uzyskaniu czegoś, co przypomina XIX-wieczny zegar kominkowy nakryty kloszem - kontynuuje konstruktor. - Zdobycie tak wielkiego "słoika" nie było jednak łatwe, stąd ostatecznie pojawiła się konstrukcja wspierająca. Wewnątrz niej, obok systemu zbiorników, rur i pływaków, znalazły się też elementy identyfikujące firmę fundatora - kran i element logo SNG w przeciwwadze do wskazówki godzinowej.

Co było najtrudniejsze?

Na tak postawione pytanie inż. Kruszewski odpowiada bez wahania: wyścig z czasem. Pomysł narodził się szybko i wymagał błyskawicznej realizacji.
- Cały projekt miał formę integracyjną. Mieliśmy to zbudować wspólnie jako firma. Kiedy koncepcja była gotowa, trzeba było wykonać ponad 60 szczegółowych rysunków. To było moje zadanie. Pracuję w Biurze Studiów, które zajmuje się między innymi projektami zewnętrznymi, projektowanie to dla nas chleb powszedni. Na podstawie szczegółowych rysunków kolega wykonał wizualizację w 3D, która już się pojawiła w "Dzienniku Bałtyckim". Prace konstrukcyjne wykonał nasz dział mechaniczny. Wspaniali ludzie, większość jeszcze z pokolenia wychowanego na programach Adama Słodowego. Radzą sobie w każdych warunkach - nie może się nachwalić inż. Kruszewski.

Kolejna trudność to materiały.
- Tu fantastyczną rzecz zrobili nasi zaopatrzeniowcy. Dziś mamy świat katalogów, wszystko w nich jest i wszystko możemy dostać, ale w określonym czasie. A tu trzeba było już i teraz. Równocześnie pewne założenia koncepcyjne, a nawet rozwiązania konstrukcyjne trzeba było po drodze odrzucać i robić nowe, bo okazało się na przykład, że taka rura, jakiej potrzebujemy, będzie osiągalna dopiero w sierpniu. Oczywiście są dzisiaj numeryczne giętarki wrzecionowe, które pozwoliłyby uzyskać taki łuk, jaki sobie założyliśmy, ale przy składaniu zamówienia rozmowy zaczynają się od pułapu 500-1000 sztuk. Dla mniejszej liczby nie opłaca się ustawiać parametrów na tych nowoczesnych maszynach. Poszliśmy więc w kierunku poszukiwania elementów typowych do różnych dziwnych urządzeń.

Do tego dochodzą urządzenia sterujące, np. zegar astronomiczny sterujący oświetleniem. Są w nim zapisane wszystkie wschody i zachody słońca dla szerokości i długości geograficznej Gdańska, dzięki czemu zegar podświetla się i gaśnie idealnie w porze zmierzchu i świtu.

Jak działa?

Kiedy tak stoimy, rozmawiając, przed zegarem, obok wciąż zatrzymują się przechodnie. Fotografują, kręcą filmiki i cały czas głośno dyskutują - na jakiej zasadzie to działa.

- Moglibyśmy podać opis, czy to w postaci tradycyjnej, czy quarcode'u, do odczytania przez smartfona, ale niech to będzie forma szarady, a nawet pewnej prowokacji technicznej. Jeśli ktoś przez chwilę się zastanowi, to swój cel osiągnęliśmy.
Czytelnikom "Rejsów" inż. Kruszewski zgodził się jednak wyjawić ogólną zasadę działania zegara. Składa się on z trzech naczyń. Najmniejsze, umieszczone najwyżej, napełnia się wodą przez dwie minuty. Po tym czasie woda przelewa się do naczynia średniego, 60-minutowego. Stamtąd, po godzinie, woda przepływa do największego zbiornika, 12-godzinnego. W tym czasie duża wskazówka wykonuje "skok" o godzinę. Wskazówka minutowa, umieszczona nietypowo, na innej osi i przesuwająca się w przeciwnym kierunku niż tradycyjnie przyjęty, też się porusza skokowo - co dwie minuty. Dwa razy na dobę, o północy i w południe, gdy napełni się największy zbiornik, cała woda zostaje zrzucona, a liczący 120 litrów wody układ zegara jest resetowany. Duża wskazówka cofa się wtedy o pełen obrót i ustawia na "12" od drugiej strony, tzn. godzinę przed pierwszą, a nie godzinę po jedenastej. Czas jej cofania wynosi 12 minut, natomiast wskazówka minutowa cofa się przez minutę i 50 sekund. Dlatego właśnie najmniejszy zbiornik zaprojektowany został tak, by się napełniać przez dwie minuty. To pozwala "zatrzymać czas" do zakończenia opróżniania zbiornika minutowego.

Skomplikowane? Na pierwszy rzut oka może tak, ale wystarczy poobserwować przez chwilę zegar i wszystko okaże się proste.

Czy jest dokładny?

Wszyscy chcą to wiedzieć. Inż. Kruszewski tłumaczy, że właśnie z powodu niedokładności zegary wodne się nie przyjęły.
- Przy takich zmiennych warunkach ciśnienia czy temperatury, jakie mamy tutaj (a szacujemy, że temperatura wewnątrz zegara w najbardziej upalne dni sięga 75-80 stopni), jest bardzo dużo zależności wzajemnych, a co za tym idzie - zakłóceń.
Więc jak to jest z tą dokładnością?

- Podczas ostatniego pomiaru wynosiła około pięciu minut, ale jak jest 15-20 minut na dobę, to jesteśmy zadowoleni - przyznaje inż. Kruszewski. - Błąd raz na dobę korygujemy. Kolejna wersja zegara będzie mieć już autokorektę.
To jednak nie zraża przysłuchującego się naszej rozmowie mężczyzny, który dopytuje jeszcze o kolejne szczegóły techniczne, a wreszcie pyta: Czy można u pana zamówić taki zegar?

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki